Hiszpańskie media twierdzą, że zamachy w Katalonii mogły pochłonąć więcej ofiar. Sugerują, że akty terroru przyspieszył środowy wybuch gazu w domu w Alcanar, w którym mieściła się baza terrorystów.
Telewizja TVE24, powołując się na policyjne źródła, poinformowała, że dom w nadmorskiej miejscowości Alcanar, w którym w środę doszło do eksplozji, był miejscem, gdzie dżihadyści opracowali plan ataków w Barcelonie i Cambrils.
"Wszystko wskazuje na to, że niespodziewana eksplozja gazu w budynku w Alcanar doprowadziła do zmiany planów terrorystów odnośnie zamachów i przyspieszenia realizacji ataków" - poinformowała TVE24.
Według reporterów telewizji 12-osobowa grupa Marokańczyków i obywateli Hiszpanii pochodzenia marokańskiego planowała dokonanie na terenie Katalonii zamachów przy użyciu butli gazowych. Ich eksplozje mogły doprowadzić do znacznie większej liczby ofiar niż zamachy w Barcelonie i Cambrils.
Już w czwartek na krótko po zamachu na barcelońskich Las Ramblas, gdzie kierowca zamachowiec staranował na odcinku pół kilometra kilkuset pieszych, śledczy odnotowali, że akt terroru mógł mieć związek z wybuchem gazu w Alcanar. Ustalono, że dżihadyści zgromadzili tam kilkadziesiąt butli gazowych. Około 20 z nich strażacy wydobyli ze zniszczonego budynku. W efekcie eksplozji w Alcanar zginęły dwie osoby, a siedem zostało rannych. W sobotę nad ranem policja potwierdziła, że obie ofiary śmiertelne to terroryści. Ciało drugiego z nich zostało wydobyte spod gruzów dopiero w piątek wieczorem.
"Marokańska grupa" pierwszy zamach przeprowadziła w czwartek na Las Ramblas w Barcelonie. Zginęło co najmniej 13 osób, a 130 zostało rannych. Kilka osób wciąż uznawanych jest za zaginione.
Według informacji hiszpańskich mediów stan 17 poszkodowanych na barcelońskim deptaku jest krytyczny, zaś w przypadku 28 osób określany jest jako "bardzo ciężki".
W piątek nad ranem policja zastrzeliła w Cambrils pięciu napastników. Terroryści wjechali tam autem w grupę ludzi, raniąc siedem osób. Jedna z nich zmarła na skutek odniesionych obrażeń.