Ścigając terrorystów hiszpańskie władze nie tylko zastosowały blokadę informacji, ale też dla osiągnięcia celu świadomie tolerowały dezinformację - podkreśla w rozmowie z RMF FM dr Tomasz Białek, były oficer służb specjalnych i ekspert ds. terroryzmu. Jak zauważa, takie działanie wynika z dużego doświadczenia hiszpańskich służb.
Białek podkreśla, że tolerowanie fałszywych informacji daje efekty. Przytacza przykład doniesień o dwóch uzbrojonych mężczyznach i wzięciu zakładników w jednej z restauracji przy Las Ramblas. Władze całkiem świadomie nie dementowały ich wczoraj przez kilka godzin.
To było im potrzebne. Nawet jeśli potęgowało strach, to taki, nad którym dało się zapanować - mówi ekspert. Ludzie tak czy inaczej będą się w takiej sytuacji bać. Natomiast zastanawiałem się nad tym, jaki cel miały służby hiszpańskie nie zaprzeczając tym informacjom. Chodziło o to, żeby skupić uwagę na tym jednym miejscu i przez to pozwolić działać w innych miejscach, bo jak się okazało - to kolejne zagrożenie wcale nie pojawiło się w Barcelonie - dodaje.
Zdaniem eksperta świadome tolerowanie dezinformacji pomogło odwrócić uwagę terrorystów.
Ugrupowania terrorystyczne słuchają tych samych informacji co my i w oparciu o te same ogólnodostępne informacje planują swoje działania, dostosowują się do tego, co robią służby bezpieczeństwa - tłumaczy dr Tomasz Białek. To rozwiązanie - jak przyznaje - może budzić kontrowersyjne, ale jak widać jest skuteczne.
I rzeczywiście, fałszywe informacje zostały zdementowane dopiero, kiedy policja dokonała pierwszych zatrzymań.
Tomasz Białek, były oficer służb specjalnych w rozmowie z Tomaszem Skorym - przyznaje, że dla specjalistów zajmujących się terroryzmem fakt, że do zamachu doszło w Hiszpanii był sporym zaskoczeniem.
Hiszpanie mają duże doświadczenie nie tylko jeśli chodzi o terroryzm islamski, ale także ekstremizm wewnętrzny. Ich służby działają bardzo sprawnie. To zaskoczenie przy tej skuteczności, którą mają przy infiltracji ugrupowań terrorystycznych, kontroli nad grupami ekstremistycznymi - mówi.
Białek pytany o to, jak wyglądałaby sytuacja, gdyby do takiego zamachu doszło w Polsce, np. na Krupówkach, przyznaje, że spotkalibyśmy się z o wiele większym chaosem.
My nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich sytuacji. I bardzo dobrze - podkreśla. Staram się unikać bezpośrednich porównań Polski do tego, co wydarzyło się w Wielkiej Brytanii, Francji czy teraz w Hiszpanii. My z takimi zdarzeniami nie mamy do czynienia, poziom zagrożenia jest diametralnie różny - przyznaje.
Zaznacza, że chaos wywołany zamachem, a dotyczący ludzi bezstronnych - jest zrozumiały. Boję się, że ten chaos ogarnąłby służby, które nie są przygotowane do takich sytuacji. I nie dlatego, że nie przechodzą szkoleń, ale dlatego że wcześniej nie miały do czynienia z taką sytuacją w praktyce.