Informacje londyńskiego "The Sunday Times", jakoby koncern BP zamierzał sprzedać udziały w Prudhoe Bay, zrodziły falę dyskusji o kondycji firmy, walczącej z wyciekiem ropy w Zatoce Meksykańskiej. Według szacunków, koncern może sprzedać na Alasce majątek wart nawet 12 miliardów dolarów.
Według wielu ekspertów BP zdało sobie sprawę z tego, że zatamowanie wycieku pochłonie ogromne środki. Kolejne miliardy dolarów firma będzie musiała przeznaczyć na wypłatę odszkodowań. Sprzedaż udziałów to właśnie próba zgromadzenia odpowiednich kwot. Administracja Obamy stoi bowiem na stanowisku, że to właśnie BP musi pokryć wszystkie straty.
Komentatorzy są jednak zdania, że koncernowi nie grozi bankructwo. Majątek firmy oceniany jest na 260 miliardów dolarów. Pytanie tylko, kiedy uda się zatamować wyciek, bo koszty akcji z każdym dniem rosną.
Rzecznik koncernu nie chce komentować sprawy sprzedaży udziałów na Alasce. Podkreślił jednak, że BP posiada odpowiednie środki, które zostaną przeznaczone na walkę z wyciekiem.
Od soboty trwają działania ratowników, którzy planowali dziś wieczorem opanować wyciek. Na razie BP zapewnia, że wszystko idzie zgodnie z planem.