Niemal 400 tysięcy ludzi, którzy przed pierwszą turą wyborów prezydenckich dopisali się do spisów wyborców w innych niż własna gminach, by zagłosować poza miejscem zamieszkania, w drugiej turze 12 lipca musi oddać głos w tym samym miejscu. Wielu wyborców, którzy zdecydowali się na takie rozwiązanie, bo np. wyjeżdżali na wakacje, nie zdawało sobie z tego sprawy. Od naszych Słuchaczy i Internautów dostajemy wiele takich sygnałów.
Jest w tym gronie pani Iwona z Poznania, która przed pierwszą turą wyborów dopisała się do spisu wyborców w Rewalu, gdzie była na wakacjach. Urlop zakończyła jednak kilka dni temu - i była przekonana, że w drugiej turze będzie mogła zagłosować w Poznaniu. A to niemożliwe.
Teraz w rozmowie z reporterem RMF FM Patrykiem Michalskim mówi, że "czuje się pozbawiona głosu".
"Kiedy wypełniałam to wszystko, nigdzie nie było wzmianki o tym, że to dotyczy również drugiej tury" - podkreśla.
Teraz, by wziąć udział w decydującej rundzie prezydenckiej elekcji, pani Iwona musiałaby pojechać z Poznania do Rewala i tam odebrać zaświadczenie o prawie do głosowania - z którym mogłaby zagłosować 12 lipca w dowolnym miejscu na terenie kraju - albo w niedzielę pojechać nad morze i tam oddać głos.
"To niemal 700 kilometrów w obie strony, potężne utrudnienie" - mówi RMF FM poznanianka. Pretensje ma do urzędników.
Możecie dzwonić, wysyłać SMS-y lub MMS-y na numer 600 700 800, pisać na adres mailowy fakty@rmf.fm albo skorzystać z formularza WWW.