Do ponad 2 milionów głosów wzrosła przewaga Hillary Clinton nad Donaldem Trumpem w wyborach 45. prezydenta USA, które przeprowadzono 8 listopada. Liczenie oddanych głosów wciąż trwa, ale od wyborczego wieczoru wiadomo, że zwyciężył Trump, który zgarnął znacznie więcej tzw. głosów elektorskich.
Jak podaje niezależny ośrodek The Cook Political Report, publikujący najnowsze dostępne dane, na Hillary Clinton zagłosowało ponad 64,4 mln Amerykanów, zaś na Donalda Trumpa - ponad 62,3 mln. Oznacza to, że kandydatkę demokratów poparło o ponad 2,1 mln ludzi więcej niż kandydata republikanów. W ujęciu procentowym dostali oni odpowiednio 48,1 i 46,5 procent głosów.
W sumie w wyborach głosowało 133,9 mln ludzi, z czego ponad 7,1 mln (5,4 procent) poparło innych kandydatów niż Trump i Clinton.
O zwycięstwie Donalda Trumpa mimo znacznie mniejszej liczby zdobytych głosów zdecydowała specyfika amerykańskiego systemu wyborczego. Zgodnie z nim, prezydenta USA wybierają formalnie elektorzy - taka forma miała być kompromisem między zwolennikami wyłaniania prezydenta w głosowaniu powszechnym i zwolennikami wyłaniania go przez Kongres; ci ostatni uważali, że bezpośrednie wybory głowy państwa nie gwarantują wskazania najlepszego kandydata.
Elektorów w całym kraju jest 538, a ich liczba w każdym stanie zależy w praktyce od liczby ludności stanu. I tak największa pod tym względem Kalifornia ma aż 55 elektorów, a małe lub rzadko zaludnione stany takie jak Delaware, Maine i Alaska - tylko po trzech.
W zdecydowanej większości stanów - z wyjątkiem Nebraski i Maine - obowiązuje zasada "zwycięzca bierze wszystko", co oznacza, że kandydat, który wygrał w danym stanie, zgarnia wszystkie głosy elektorskie - nawet jeśli jego przewaga nad rywalem była minimalna.
Wszystko to sprawia, że możliwa staje się sytuacja, kiedy któryś z kandydatów dostaje więcej głosów ludzi, ale mniej elektorskich - i w efekcie przegrywa wybory.
Tak właśnie stało się tym razem. Przy 538 głosach elektorskich w całym kraju gwarancję zwycięstwa w wyścigu do Białego Domu daje zdobycie 270 głosów elektorskich. Donald Trump zgarnął ich aż 290. Hillary Clinton - 232.
Miliarder zdobył głosy elektorskie w wielu stanach tzw. wahających się. Zgodnie z zasadami, mimo względnie niewielkiej przewagi w liczbie głosów od ludzi zgarnął wszystkie głosy elektorskie w tak dużych stanach jak Floryda, Michigan czy Pensylwania.
Nie jest to pierwsza sytuacja, kiedy kandydat z większym poparciem ludzi przegrywa wybory. Ostatni raz zdarzyło się tak w 2000 roku. Demokrata Al Gore przegrał wówczas z republikaninem George'em W. Bushem, choć dostał o ponad 540 tysięcy głosów więcej.
(e)