W UE istnieje armia Trumpów, od Francji po Węgry, a wynik wyborów w USA ośmielił ich - pisze w poniedziałek "Economist". Prognozuje też, że sukces Donalda Trumpa nasili falę populizmu i może zredukować UE do roli stowarzyszenia ds. wzajemnie korzystnych transakcji.
Większość europejskich polityków zaszokowanych zwycięstwem Trumpa dostrzega też paralele między siłami, które wyniosły go do władzy, a partiami i ruchami w ich własnych krajach. To dla UE kolejny sygnał alarmowy, ale inne takie sygnały pojawiały się od lat - pisze brytyjski tygodnik.
Według "Economista" sukces Trumpa może być katalizatorem odśrodkowych procesów w Europie, i tak już osłabionej poprzednimi kryzysami. A zatem tym groźniejsze będzie narastanie fali eurosceptycyzmu, choćby w takich krajach jak Francja i Holandia, w których - jak się niefortunnie składa - w przyszłym roku odbędą się wybory - pisze "Economist".
Istnieje szansa, że przynajmniej na razie zwycięstwo Trumpa skłoni partie i ruchy proeuropejskie do walki o zachowanie jedności UE za wszelką cenę - prognozuje tygodnik. Ale UE i tak zapłaci wysoką cenę za wybór Amerykanów: pod znakiem zapytania staje bezpieczeństwo Europy, zważywszy na propozycje zbliżenia z Rosją, jakie Trump zgłaszał w trakcie kampanii, oraz na jego wypowiedzi na temat ewentualnego opuszczenia natowskich sojuszników USA, jeśli okaże się, że nie łożą oni wystarczająco dużo na zbrojenia - ostrzega "Economist".
Ponadto zmniejszenie zaangażowania Ameryki w NATO "może poważnie osłabić tę gwarancję pokoju, która pozwoliła UE na rozwijanie swego projektu integracji" - kontynuuje tygodnik.
"Zwycięstwo Trumpa pokazuje, jak wielka może być siła negatywnej reakcji na liberalne normy, jakie UE powinna uosabiać, od wolnego handlu po migrację i prawa człowieka" - ocenia "Economist".
Jeśli sukces populistów na miarę Trumpa powtórzy się w Europie, może się ona zamienić w stowarzyszenie do spraw wzajemnie korzystnych transakcji, zamiast klub podobnie myślących krajów z poczuciem wspólnego przeznaczenia - konkluduje tygodnik.