"Wyniki wyborów na tę chwilę są ważne, a wybrani senatorowie podejmują swoje obowiązki" - mówi w RMF FM sędzia Michał Laskowski. Rzecznik Sądu Najwyższego wyjaśnia, jak będzie wyglądała procedura rozpatrywania protestów wyborczych.
Prawo i Sprawiedliwość domaga się ponownego przeliczenia głosów i oględzin kart do głosowania w sześciu senackich okręgach, bo obawia się, że głosy uznane za nieważne powinny zostać zakwalifikowane jako ważne. Koalicja Obywatelska skarży się z kolei na niejasną instrukcję na kartach do Senatu.
Nie jest jednak przesądzone, że sędziów Sądu Najwyższego czeka ponowne liczenie tysięcy głosów z wątpliwych okręgów. Najpierw troje sędziów SN z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych musi podjąć decyzję, czy wnoszone protesty są w ogóle zasadne i czy widzą konieczność ponownego liczenia głosów.
Jeśli tak, to mogą liczyć je sami albo skorzystać z pomocy sędziów rejonowych. Później ci sędziowie wydają opinię o danym proteście wyborczym.
Wszystkie te opinie trafiają pod obrady całego składu izby i ta wydaje uchwałę o ważności wyborów - mówi sędzia Michał Laskowski.
Cała izba ma na to rozstrzygnięcie 90 dni. Może uznać, że wybory były ważne w całości, albo zakwestionować wyniki w niektórych okręgach, a wtedy może być konieczne powtórzenie głosowania tam, gdzie pojawiły się wątpliwości.