W Sądzie Najwyższym wyznaczono pierwsze składy sędziów, którzy rozpatrzą protesty wyborcze PiS w sprawie wyników wyborów do Senatu. Pierwsze z nich wskazują jednak niewłaściwą podstawę prawną i nie zawierają wymaganych przez Kodeks wyborczy dowodów na potwierdzenie zarzutów. Do wtorkowego południa do Sądu Najwyższego wpłynęło 55 protestów wyborczych, razem z trzema zapowiedzianymi wcześniej przez Platformę Obywatelską. Termin na zgłaszanie protestów upływa o północy.
Pierwsze złożone przez Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości protesty dotyczyły wyników wyborów do Senatu w Katowicach i Koszalinie. Do ich rozpatrzenia w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego wyznaczono sędziów Krzysztofa Wiaka, Jacka Widło i Grzegorza Żmija. Wszyscy oni zostali powołani do Sądu Najwyższego przez nową KRS, i podobnie jak całą Izbę Kontroli Nadzwyczajnej obejmują ich zastrzeżenia, które 19 listopada ostatecznie rozstrzygnie wyrok europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Jeśli TSUE zakwestionuje legalność powołania i działań Krajowej Rady Sądownictwa, podważeniu mogą ulec wszelkie orzeczenia sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej, których rekomendowała do Sądu Najwyższego nowa KRS.
Na razie trójka wyznaczonych do sprawy sędziów czeka na odniesienie się w ciągu pięciu dni do treści protestów przez PKW, Prokuratora Generalnego i obwodowe komisje wyborcze, w których liczono głosy. Opinia Sądu Najwyższego w sprawie pierwszych dwóch protestów PiS nie może więc zapaść wcześniej niż w sobotę.
Komitet Wyborczy PiS opiera swoje protesty na naruszeniu art. 227 Kodeksu wyborczego, mówiącego o sposobie zaznaczania swojego wyboru na kartach do głosowania. Sęk w tym, że choć protest dotyczy wyborów do Senatu, art. 227 Kodeksu dotyczy sposobu głosowania... w wyborach do Sejmu. O sposobie zaznaczania wyboru kandydata do Senatu mówią zaś artykuły 268 i 269 Kodeksu wyborczego. To ewentualnie ten artykuł można byłoby naruszyć w wyborach do Senatu. Protest, dotyczący wyborów do Senatu oparty o naruszenie przepisów ws. wyborów do Sejmu jest jak próba odebrania prawa jazdy na samochód w oparciu o naruszenie przepisów, dotyczących prawa jazdy na motocykl.
Kodeks wyborczy jasno też stwierdza, (w art. 241 par. 3), że "wnoszący protest powinien sformułować w nim zarzuty oraz przedstawić lub wskazać dowody, na których opiera swoje zarzuty". Protest skierowany do Sądu Najwyższego przez Komitet Wyborczy PiS wymaganych dowodów nie zawiera.
PiS stwierdza jedynie, że "ustalenie, iż część głosów zostało nieprawidłowo uznanych za nieważne, zaś w rzeczywistości powinny być one uznane jako głosy poparcia dla kandydata KW Prawo i Sprawiedliwość decyduje o tym, że najwięcej głosów uzyskał kandydat KW Prawo i Sprawiedliwość".
Za dowód potwierdzający zarzut nieprawidłowego liczenia głosów trudno też uznać twierdzenie, że różnica w liczbie głosów w tych okręgach "jest na tyle znikoma, iż może uchodzić za pewien margines błędu, czy to w kwalifikowaniu głosów jako ważnych lub nieważnych, czy też błędów pisarskich w protokole, jak również zwykłych omyłek rachunkowych".
Komitet PiS złożył też wnioski o oględziny kart wyborczych na rozprawie, porównanie kart wyborczych z protokołami poszczególnych komisji wyborczych, ponowne przeliczenie głosów na rozprawie oraz o umożliwienie wnioskodawcy wypowiedzenia się na rozprawie w szczególności, co do kart do głosowania, które zostały zakwalifikowane jako głosy nieważne.
Ponowne przeliczenie głosów nie wymaga jednak angażowania Sądu Najwyższego i wypowiadania się w tej sprawie przez stronę - zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania cywilnego SN może zlecić tę czynność właściwemu sądowi powszechnemu.
Na razie Sąd Najwyższy czeka, aż do protestów PiS odniosą się PKW, Prokurator Generalny i właściwe komisje wyborcze, w których liczono głosy. Już jednak na podstawie braku wymaganych przez Kodeks wyborczy dowodów na potwierdzenie zarzutów i z powodu wskazania niedotyczącej wyborów do Senatu ich podstawy prawnej pierwsze protesty PiS sędziowie SN Wiak, Widło i Żmij mogą pozostawić bez rozpatrzenia.