"Wina za każdą śmierć oczywiście leży po stronie Rosji. Wina spoczywa na okupantach, ale odpowiedzialność za to jest także na tych, którzy od trzynastu dni nie potrafią podjąć decyzji o zapewnieniu bezpieczeństwa ukraińskiego nieba, gdzieś tam w Europie, na Zachodzie" - powiedział prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podczas wtorkowego wystąpienia. Inwazja Rosji na Ukrainę trwa od 24 lutego.
W ciągu 13 dni wojny Rosjanie stracili więcej sprzętu wojskowego niż w ciągu ostatnich 30 lat - podkreślił ukraiński prezydent.
Ale w Rosji wystarczy maszyn do zabijania. Wystarczy rakiet do terroru (...), bomb do zrzucania na nas, na zwykłych ludzi, na Czernihów, Kijów, Odessę, Charków, Połtawę i Żytomierz, na dziesiątki ukraińskich miast, na miliony pokojowo nastawionych ukraińskich obywateli - dodał Zełenski.
Prezydent powiedział na początku swojego wystąpienia, że nie może tradycyjnie pozdrowić kobiet w dniu ich święta, ponieważ wokół "tyle jest śmierci". Zełenski opisał dramatyczną sytuację w okupowanych ukraińskich miastach, powiedział o bombardowaniu Sum i o celowym mordowaniu ludności cywilnej w Mariupolu oraz zabranianiu cywilom opuszczania miasta. Przekazał także, że świadomie blokowane są dostawy wody pitnej, a z powodu odwodnienia zmarła tam 12-letnia dziewczynka.
Wina za każdą śmierć oczywiście leży po stronie Rosji. Wina spoczywa na okupantach, ale odpowiedzialność za to jest także na tych, którzy od trzynastu dni nie potrafią podjąć decyzji o zapewnieniu bezpieczeństwa ukraińskiego nieba, gdzieś tam w Europie, na Zachodzie - powiedział ukraiński przywódca.
Prezydent zwrócił się do "narodów świata", mówiąc, że to, co dzieję się na Ukrainie to "zwykłe ludobójstwo".
Istnieją wartości niepodlegające warunkom. Takie same dla wszystkich. Przede wszystkim taką wartością jest życie. Prawo do życia dla każdego. Właśnie o to walczymy na Ukrainie. Właśnie tego chcą nas pozbawić okupanci. I to jest właśnie to, co świat musi chronić - zakończył ukraiński przywódca.