Coś niedobrego dzieje się z rosyjską obroną przeciwlotniczą. Jeden z najważniejszych systemów, jakim dysponuje armia Władimira Putina, sprawia wrażenia dziurawego jak sito. W poniedziałek Ukraińcy poinformowali, że w wyniku niezakłóconego ataku na pozycje Rosjan na Krymie zniszczono trzy dywizjony obrony powietrznej. "Odnotowano natychmiastowe wyłączenie radarów kompleksów S-300 i S-400" - głosi komunikat Kijowa. Sprzęt, o którym mowa jest wart setki milionów dolarów.
Ostatnie dni dają Ukraińcom liczne powody do zadowolenia. Przypomnijmy - 1 czerwca: po raz pierwszy ukraińskie wojsko używa zachodniej broni do ataku na terytorium Rosji. Trafiono baterię kompleksu przeciwlotniczego S-300/S-400 w rejonie Biełgorodu, stacjonującą około 60 km od obecnej linii frontu. Do uderzenia wykorzystano prawdopodobnie amerykański system HIMARS.
W sieci pojawiły się nagrania, które mają dokumentować trafienie. Nie zostały jednak zweryfikowane.