Od wtorku wieczorem do czwartku rano w Kijowie obowiązuje godzina policyjna – poinformował mer stolicy Ukrainy Witalij Kliczko. „To trudny i niebezpieczny moment” – napisał mer Kijowa na Telegramie.
TUTAJ PRZECZYTASZ O SYTUACJI W KIJOWIE: Seria silnych eksplozji nad ranem w Kijowie. Rosyjskie pociski uderzyły m.in. w bloki
"To trudny i niebezpieczny moment. Zgodnie z decyzją dowództwa wojskowego od dziś - 15 marca od godz. 20 - w Kijowie zostanie wprowadzona godzina policyjna" - napisał Kliczko.
Jak dodał, oznacza to zakaz poruszania się po mieście bez specjalnych przepustek. Wyjście z mieszkań możliwe będzie jedynie w celu dotarcia do schronu.
"Dlatego proszę wszystkich kijowian, aby przygotowali się na to, że będą musieli spędzić dwa dni w domu lub, w razie alarmu, w schronie" - ostrzegł Kliczko
Pytany o sytuację w Kijowie, Kliczko wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Tagesspiegel" mówi: "To jest koszmar. Widziałem coś takiego tylko w hollywoodzkich filmach o apokalipsie. Jeszcze kilka tygodni temu Kijów był tętniącym życiem miastem", natomiast dzisiaj "miasto jest puste. (...) Ciągle słyszymy potężne wybuchy, między nimi syreny, w dzień i w nocy; to okropny dźwięk".
"(Jednak) ludzie nie panikują. Są wściekli. (...) Dla mnie najciekawszą rzeczą (...) jest to, że są to ludzie, którym nigdy w życiu nie przyszłoby do głowy, by wziąć broń do ręki. Lekarze, muzycy, architekci i aktorzy - to ludzie pracujący w pokojowych zawodach. Teraz noszą karabiny maszynowe" - wskazuje.
Kliczko mówi, że Rosjanie "od trzech tygodni próbują okrążyć miasto (i) po prostu nie są w stanie tego zrobić, bo nasi żołnierze wykazują wolę walki, która zaskakuje cały świat". "Stoi przed nami jedna z najsilniejszych armii świata, która nie może nic zdziałać" - podkreśla mer, przekonując, że dzieje się tak, ponieważ "bomby i pociski nie wygrywają wojen; są ważne, ale nie tak ważne jak wola i duch. Rosjanie czują, że nie są w swoim kraju".
"Potrzebujemy wsparcia - mówi Kliczko. - A jeśli nie możecie zamknąć nieba, proszę, dajcie nam nowoczesną broń, pociski Stinger. Wtedy sami zamkniemy niebo nad naszymi głowami".
Portal Nexta podała na Twitterze, że w Kijowie słychać we wtorek rano "liczne eksplozje", które rozpoczęły się około godz. 4:50 czasu lokalnego.
W dzielnicy Swiatoszyn pocisk, który trafił w 16-kondygnacyjny blok, znacznie go zniszczył i wywołał pożar na całej wysokości budynku.
Około godz. 10 czasu lokalnego (godz. 9 czasu polskiego) pożar w tym miejscu został ugaszony. Służby ratownicze potwierdziły śmierć dwóch osób. 46 osób udało się uratować. Do akcji ratowniczej zaangażowano 88 osób i 18 jednostek sprzętu - podało Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych
W tej samej dzielnicy pocisk trafił w dziewięciokondygnacyjny budynek mieszkalny, ale poczynił nieznaczne szkody. Niewielki pożar został opanowany krótko po godz. 5.30 (godz. 4.30 w Polsce).
W historycznej dzielnicy Padół w centrum Kijowa zapaliły się pierwsze piętra w 10-kondygnacyjnym bloku. Przed godz. 7 rano czasu lokalnego (6 rano czasu polskiego) pożar opanowano. Służby ratownicze przewiozły do szpitala jedną osobę.
Ludzie zbierają wybite szkło i gruz z budynku, są roztrzęsieni - informuje korespondent BBC z rejonu blokowiska w dzielnicy Padół. BBC ocenia, że docierający tam od strony Irpienia huk artylerii stał się ciągły, w stopniu największym od ostatnich dwóch tygodni.