Ostatnie ostrzały armii Putina, wymierzone głównie w infrastrukturę krytyczną na Ukrainie, powodują coraz częstsze i dłuższe przerwy w dostawach prądu. Brak energii przekłada się na problemy z dostawami wody, ogrzewaniem i łącznością. Z takimi sytuacjami zmagają się już nie tylko mieszkańcy regionów, w których rosyjska artyleria dokonała największego spustoszenia. Problemy mnożą się także w Kijowie czy Lwowie. Nasi wschodni sąsiedzi coraz bardziej obawiają się mroźnej zimy i próbują przygotować się na najgorsze.

W ostatnim, piątkowym wydaniu programu "Rzut na Mapę", geopolityk dr Bogdan Pliszka tłumaczył, że Rosjanie mają obecnie jeden cel: maksymalnie utrudnić życie Ukraińcom, którzy zostali w kraju.

Rosja na początku jasno deklarowała, że ta - jak oni to nazywają - operacja specjalna będzie krótka, szybka i zwycięska. Tak się jednak nie stało. Nie zostaje im zatem nic innego, tylko wojna na wyczerpanie. A skoro wojna na wyczerpanie to przy brakach sprzętowych, brakach chęci Rosjan do służby w armii zostaje tylko jedna możliwość - to jest walka na odległość, a skoro na odległość to zostaje tylko ostrzał rakietowy - komentował gość naszego internetowego programu.

Doniesienia ukraińskich wojsk potwierdzają te słowa. Informacje przekazywane przez wojskową administrację mówią o możliwych kolejnych, zmasowanych atakach na miasta w kraju naszych sąsiadów. Ma o tym świadczyć m.in. obecność kolejnego okrętu, wyposażonego w rakiety typu Kalibr na Morzu Czarnym. Oznacza to, że nowy tydzień może przynieść kolejne ostrzały rakietowe - poinformowała rzeczniczka frontu południowego Ukrainy Natalia Gumieniuk. Kolejne ukraińskie źródła donoszą też o przygotowywaniu bombowców Tu-95MS do ewentualnych ataków. Samoloty miały przemieścić się bliżej ukraińskiej granicy - z obwodu riazańskiego do Kraju Krasnodarskiego. 

Ostatnie ruchy armii Putina pokazały, że głównym celem jest dla Rosjan infrastruktura krytyczna Ukrainy. W praktyce oznacza to ostrzał głównie elektrowni i obiektów odpowiadających za przesyłanie energii elektrycznej. Przerwy w jej dostawach pociągają za sobą szereg innych problemów. Brak prądu coraz częściej wiąże się z problemami z dostawą wody czy ogrzewaniem, nie wspominając o braku łączności.

Jeszcze kilka tygodni temu można było się do tego przygotować. Był plan wyłączania prądu na czas naprawy infrastruktury. Dla przykładu - prąd był np. od 7:00 do 12:00, potem znowu był wyłączany i na koniec dnia włączany. Czyli wiedzieliśmy, kiedy możemy załatwić wszystkie swoje sprawy, popracować, wyprać coś, przygotować jedzenie, a teraz jest inaczej. Są wyłączenia awaryjne i nie wiesz po prostu, kiedy będzie prąd, a kiedy go nie będzie. Po ostatnich atakach, kilka dni temu w Kijowie i w całym kraju był całkowity blackout i pojawiły się problemy z dostawami wody - tłumaczy Sława Ratyński, ukraiński fotoreporter, mieszkający w Kijowie.

Awaria prądu dotknęła też stację pomp, które zaopatrują w wodę sporą część ukraińskiej stolicy. W mieszkaniach nie było też ogrzewania, a termometry wskazywały siedem stopni poniżej zera. Jak tłumaczy Sława Ratyński - przetrwanie w takich warunkach dla niego i jego rodziny, ale i setek tysięcy ludzi, stało się prawdziwym wyzwaniem.

Życie w takich warunkach - bez prądu, wody, bez ogrzewania nie jest łatwe. Ludzie nie są przyzwyczajeni do takich warunków. Ja co prawda starałem się trochę do tego przygotować. Kupiłem stację do ładowania telefonów i komputera, dużo świec, latarek. Przygotowałem też śpiwory, ale po ostatnim ostrzale zrozumiałem, że nie jestem tak dobrze przygotowany jak bym chciał. Nie miałem przygotowanych zapasów wody i zabrakło nam ciepłego koca, pod którym też moglibyśmy spać, kiedy jest coraz zimniej - mówi w rozmowie z RMF FM Sława Ratyński.

Wśród najpopularniejszych towarów w sklepach czy w punktach odbioru przesyłek są latarki, powerbanki czy duże ilości świec, czyli wszystko to, co może przydać się w przypadku braku prądu. Osoby z bardziej zasobnym portfelem zaopatrują się także w generatory prądu, działające na paliwo.

Sława Ratyński pojechał na zdjęcia do Chersonia kilka dni po wyzwoleniu miasta spod rosyjskiej okupacji. Jak mówi - na ulicach wciąż trwała euforia, związana z powrotem miasta do Ukrainy, a atmosfera na głównym placu miasta przypominała karnawał. Radość trwała mimo braku zasilania i łączności, z którą do dziś jest problem. Na szczęście udało się przywrócić częściowe dostawy prądu. Zanim jednak prąd wrócił mieszkańcy ratowali się, nabierając wodę z Dniepru. Euforię z powrotu do macierzy każdego dnia zaburzają jednak ostrzały prowadzone przez Rosjan z drugiego brzegu rzeki, na który z miasta wyparli ich ukraińscy żołnierze.

Mieszkańcy nie tylko Chersonia, Charkowa czy Zaporoża, gdzie rosyjskie ostrzały zasiały największe spustoszenie szykują się na najgorsze. Zarówno oni sami, ale i ukraińskie władze zdają sobie sprawę, że nadchodząca zima może być w Ukrainie ekstremalnie trudna. Termometry coraz częściej pokazują minusową temperaturę. Oprócz latarek, świec czy powerbanków, niezbędne do przeżycia stają się też ciepłe ubrania, buty, kurtki czy śpiwory. Wszystko, co może się przydać kiedy nie ma prądu - jest potrzebne. - podsumowuje Sława Ratyński.

Na takie właśnie rzeczy zbieramy pieniądze w ramach akcji "Pomożemy Wam przetrwać tę zimę". To wspólne działanie RMF FM, portalu RMF24 oraz Instytutu Bezpieczeństwa i Rozwoju Międzynarodowego. Na koncie zbiórki dzięki wsparciu naszych czytelników i słuchaczy jest już ponad 220 tysięcy złotych. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, pierwsze pakiety "safe winter" z odzieżą termoaktywną, obuwiem czy śpiworami dotrą do potrzebujących w tym tygodniu. O tym jak wesprzeć zbiórkę na rzecz cywilów najbardziej poszkodowanych wojną w Ukrainie, którzy zostali w swojej ojczyźnie, piszemy tu >>> "Nie mamy ogrzewania, prądu, wody". Trwa zbiórka dla ofiar wojny w Ukrainie.

Opracowanie: