Radosław Sikorski wystąpił w American Enterprise Institute. Szef polskiego MSZ mówił m.in. o sankcjach na Rosję. „Jeśli utrzymamy presję i zamkniemy luki w sankcjach, w ciągu roku, dwóch Rosja dojdzie do ściany i może jej zabraknąć środków na prowadzenie wojny” – stwierdził Sikorski. Polityk powiedział też, że Polska będzie starała się łagodzić tarcia między USA i Chinami.

Upadek rosyjskiej gospodarki nie jest jeszcze spektakularny, ale jest rzeczywisty (...). Strategia Zachodu działa, jedyne co musimy zrobić, to utrzymać kurs, naprawiając jednocześnie luki. Jeśli to zrobimy, w ciągu 12-24 miesięcy Rosja dojdzie do ściany - powiedział w Waszyngotnie Radosław Sikorski.

Polski polityk, powołując się na historię, wskazywał, że wojny kończą się nie tylko bezwarunkową kapitulacją czy wynegocjowanym porozumieniem, lecz także wtedy, gdy prowadzącym wojnę zabraknie środków na jej kontynuowanie.

Tak było podczas I wojny światowej - przypomniał.

"Rosja nie jest państwem nie do pokonania"

Minister, korzystając z odwiedzin w swoim byłym miejscu pracy, wygłosił przemówienie dotyczące popularnych mitów na temat Rosji. Starał się również nakreślić perspektywę jej pokonania.

Na pierwszy ogień poszedł obraz "Rosji jako bastionu wartości judeochrześcijańskich". Zdaniem Sikorskiego, jest to obraz fałszywy, a nasz wschodni sąsiad "jest społeczeństwem w anomii, pozbawionym jakichkolwiek wartości i prowadzonym przez byłego oficera KGB".

To, że wciąż są ludzie na Zachodzie, którzy uważają Putina, byłego pułkownika KGB za obrońcę chrześcijaństwa, byłoby perwersyjnie zabawne, gdyby nie było tak beznadziejnie głupie - stwierdził minister Sikorski.

Polski polityk mówił również, że Rosja nie jest państwem nie do pokonania, co udowadniała, przegrywając wiele wojen (od wojny krymskiej po Afganistan).

Jak mówił, Zachód może równocześnie starać się pokonać Rosję i być gotowym do powstrzymywania Chin, a rosyjska agresja ma bezpośredni związek z możliwymi agresywnymi ruchami Chin i Iranu. Szef MSZ podkreślił też, że wbrew narracji w USA Europa jest wartościowym sojusznikiem dla Stanów Zjednoczonych.

"Podział ciężaru w Europie powinien być sprawiedliwszy. Polska jest dla Europy Zachodniej 'miną przeciwczołgową'"

Odnosząc się do tego ostatniego wątku, zwracał uwagę, że państwa europejskie przeznaczyły na pomoc Ukrainie więcej środków niż USA.

W tym względzie nie jesteśmy pasażerami na gapę (...). Era jazdy na gapę z opóźnieniem się kończy - powiedział Radosław Sikorski. Zaznaczył jednocześnie, że sojusznicy na własną obronę powinni wydawać jeszcze więcej niż wymagane obecnie 2 proc. PKB. W tym kontekście przedstawił Polskę jako prymusa, podkreślając, że w przyszłym roku wydamy na obronność jeszcze więcej.

Sikorski stwierdził też, że podział ciężaru w tej kwestii w Europie powinien być sprawiedliwszy, bo Polska w efekcie jest dla Europy Zachodniej "miną przeciwczołgową".

Polityk mówił również, że UE powinna być zdolna do radzenia sobie sama z pewnymi zagrożeniami na swoim obszarze. Jako przykład wymienił działalność Grupy Wagnera (działającej w Libii pod nazwą "Africa Corps").

Nie powinniśmy być tak żałośni, jak byliśmy podczas wojny na Bałkanach podczas administracji (Billa) Clintona - powiedział polityk.

"Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy dopiero po jej zwycięstwie"

Radosław Sikorski był pytany o perspektywę udzielenia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa lub członkostwa w NATO. Polityk zaznaczył, że może do tego dojść dopiero po ukraińskim zwycięstwie, dodając, że "nie ma niczego niebezpieczniejszego niż niewiarygodne gwarancje".

One czynią cię odważniejszym, niż powinieneś być. Gwarancje bezpieczeństwa powinny być udzielane tylko wtedy, kiedy jesteśmy rzeczywiście gotowi iść na wojnę. W tej chwili nie ma na to apetytu, ale jest apetyt i wola do długoterminowego wsparcia Ukrainy - powiedział minister.

Polak opowiedział się również za umożliwieniem Ukrainie rażenia celów w głębi rosyjskiego terytorium, np. niszczenia bombowców prowadzących ostrzał Ukrainy.

Nie sądzę, żeby to było szczególnie eskalacyjne - ocenił.

Polska a USA i Chiny

Odpowiadając na pytanie o rolę Polski w perspektywie tarć między USA i Chinami, Sikorski stwierdził, że Polska nigdy nie miała konfliktu z Chinami, nie brała udziału w kolonialnych działaniach, szanuje Państwo Środka za wyciągnięcie milionów ludzi z ubóstwa i sugerował, że naciski ChRL powstrzymały ZSRR od zbrojnej interwencji w Polsce w 1956 r. Zaznaczył jednak, że ponieważ Chiny są największym konkurentem największego sojusznika Polski "czyni to sprawy interesującymi". Zapowiedział, że Polska będzie działała na rzecz łagodzenia rywalizacji obu mocarstw i starała się, by nie przerodziła się ona w "gorącą" wojnę, która miałaby niszczycielskie skutki dla Polski.