Według danych Banku Światowego w 2023 roku dochód brutto na mieszkańca wyniósł w Rosji 14 250 dolarów, co sklasyfikowało kraj Władimira Putina wśród państw o wysokim dochodzie - po raz pierwszy od 2015 roku. Wojenny boom gospodarczy spowodował też, że kilkunastu rosyjskich oligarchów zainkasowało w ubiegłym roku około 11,3 mld dolarów w dywidendach. Co się dzieje z rosyjską gospodarką, która miała upaść i nie upada?

Rosyjski serwis niezależny The Bell informował pod koniec czerwca, że najwyżsi urzędnicy na Kremlu rozumieją fakt, iż gospodarka kraju zostanie "przegrzana". "Tylko Władimir Putin nadal uważa wysoki wzrost gospodarczy Rosji za wielkie osiągnięcie i nie zdaje sobie sprawy z możliwych wad (tej sytuacji)" - pisze The Bell.

Na rosyjskim horyzoncie, i to wcale nie tak odległym, pojawiło się widmo wyższych podatków, bank centralny w Rosji alarmuje, że wzrost inflacji może okazać się nie do uniknięcia i ostrzega o tym, że "będzie musiał podjąć działania", a podniesienie stopy procentowej będzie przedmiotem dyskusji już 26 lipca.

Moskiewskie Centrum Analiz Makroekonomicznych i Prognoz Krótkoterminowych (CMASF), które przecież nie funkcjonuje w oderwaniu od fabryki rzeczywistości na Kremlu, bije na alarm i ogłasza, że do 2025 roku gospodarka kraju może znaleźć się na krawędzi. Powszechnym terminem używanym do opisu sytuacji gospodarczej w Rosji jest określenie "pełzający kryzys".

Biełousow - Wielki eksperyment Putina

Zachodni ekonomiści drapią się w głowę - według niektórych szacunków prawie jedna trzecia budżetu Rosji na 2024 rok jest przeznaczana na obronę. Wydatki na zbrojenia osiągnęły w kraju Putina astronomiczne wielkości, a szokującego obrazu dopełnia fakt, że znaczna część pieniędzy przekazywana jest na projekty tajne. Analitycy są zgodni, że w takiej sytuacji, gdy gospodarka państwa w znacznej mierze powiązana jest przemysłem wojskowym, mianowanie ekonomisty ministrem obrony było jedynym możliwym ruchem.

Foreign Affairs zwraca jednak uwagę na to, że Andriej Biełousow, który przejął obowiązki po Sergieju Szojgu, jest figurą, mogącą doprowadzić do ostatecznego upadku Rosji. Zawodowy ekonomista nie jest zwolennikiem całkowitego porzucenia wolnego rynku, ale swój sposób rozumienia ekonomii kształtował w szkole radzieckiej, pełnej wiary w możliwości centralnego planowania i państwowego interwencjonizmu.

Biełousow ma popierać pogląd, że ogromne wydatki wojskowe mogą służyć jako siła napędowa rozwoju kraju. FA nazywa ten system, który swoim nazwiskiem firmuje nowy szef obrony, "modelem ekonomicznym Putina". Ale co istotniejsze, serwis zwraca uwagę, że idee Biełousowa nie są oryginalne, a stanowią niemal dosłowne powtórzenie systemu radzieckiego, z jego nieustanną militaryzacją gospodarki, niezrównoważonym wzrostem wydatków na obronę i niekończącym się pasmem rządowych interwencji.

Putin, po tym gdy doszedł do władzy na fali liberalnych reform rządu Borysa Jelcyna, zwraca się całkowicie ku przeszłości i na potęgę nacjonalizuje kolejne przedsiębiorstwa, które mają zapełniać luki po firmach zagranicznych, które wycofały się z Rosji z powodu wojny i sankcji.

Rzecz polega na tym, że taki eksperyment już raz się nie powiódł, o czym boleśnie i bardzo późno przekonał się Związek Radziecki.

Dlaczego nie upada?

Od początku wojny analitycy wieszczą upadek rosyjskiej gospodarce i mówią "teraz już na pewno". Dziś Foreign Affairs również trzyma się tej narracji, tłumacząc, że do tej pory Putin uniknął losu swoich poprzedników z ZSRR poprzez utrzymanie resztek wolnego rynku i utrzymując główne źródła finansów w rękach technokratów. "Teraz gdy staroświeccy ekonomiści (Biełousow) przewodzą paradom wojskowym, nie jest jasne, jak długo te ekonomiczne realia mogą przetrwać" - pisze FA i nie można nie odnieść wrażenia, że prezentuje myślenie życzeniowe.

Rosja zaadaptowała się do sankcji i potrafiła przemodelować system systematycznie zmniejszając zagrożenia i przekierowując finanse publiczne na narzędzia do amortyzowania "przegrzanej" gospodarki. 

Pęknięcia w imporcie kluczowych półproduktów uzupełniane są przez import z Chin, a od czasu do czasu pojawia się informacja o tym, że w rosyjskiej rakiecie znaleziono podzespoły pochodzenia zachodniego. BBC pisze, że "jeśli się dobrze poszuka", w Rosji dalej można znaleźć coca-colę pochodzenia amerykańskiego.

Moscow Times zauważa też, że dziesiątki rosyjskich miliarderów ma powiązania z krajową machiną wojenną, a mniej niż połowa z nich została objęta sankcjami. Jednym ze sposobów radzenia sobie z zachodnimi restrykcjami było przeprowadzone na niemal masową skalę opuszczanie stanowisk przez dyrektorów generalnych największych spółek. 

Tak sankcji uniknęli choćby Wagit Alekpierow, były szef Łukoila, inwestor gazowy Giennadij Timczenko, czy Tatiana Litwinienko, którzy zrezygnowali ze swoich ról w pierwszym szeregu, tuż przed wejściem w życie sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone na rosyjski rynek petrochemiczny.

Bloomberg podaje szokujące liczby, z których jasno wynika, że "rezygnacja" ze stanowiska nie oznacza całkowitego odsunięcia się w cień i obrazuje jak nieskuteczne okazały się zachodnie sankcje. Największa na świecie agencja prasowa informuje, że kilkunastu z największych oligarchów rosyjskich otrzymało z dywidend za 2023 rok, gdy kraj zanotował niespotykane ożywienie gospodarcze, ponad 1 bilion rubli, czyli około 11,3 miliarda dolarów. Na czele listy tych, którzy najwięcej zarobili, znalazł się Alekpierow. Rok wcześniej Rosja niepewna sytuacji finansowej - wypłatę dywidend zawiesiła.

Kiedy upadnie?

Ekonomiści posługujący się zachodnimi modelami i wierzący w nieuchronne dotknięcie ręki wolnego rynku, uważają jednak, że załamanie się rosyjskiej gospodarki jest nieuchronne. Wśród najczęściej powtarzających się argumentów jest ten o krótkoterminowym zysku wynikającym z inwestycji w wojsko. "W dłuższej perspektywie niszczysz gospodarkę" - uważa cytowany przez BBC analityk i założyciel firmy konsultingowej Chris Weafer. Ekspert przytacza dane, według których w ramach Programu Narodowego 400 mld dolarów przeznaczonych w 2020 roku na poprawę rosyjskiej infrastruktury i warunków transportu zostały przekazane na sfinansowanie kompleksu przemysłowo-wojennego.

Weafer argumentuje: kiedy wspierasz machinę wojenną, nie masz pieniędzy na nic innego, zwłaszcza na rozwój.

Na pytanie: kiedy Rosja zacznie realnie odczuwać kryzys, ekonomista odpowiada, że w grę mogą wejść wtórne sankcje, którymi USA grożą zagranicznym bankom wspierającym Moskwę. To ma jego zdaniem "stworzyć nowy zestaw problemów". Kluczowe zdaniem Weafera jest nie odcięcie źródeł finansowania, ale możliwości rozliczania transakcji - głównie związanych ropą naftową. "Jeżeli Rosja nie rozwiąże tego problemu, będzie miała kryzys jesienią" - mówi w BBC.

Tymczasem Rosja już od dawna pracuje nad rozwiązaniem. Kreml zachęca kolejne kraje do przystąpienia do systemu SPFS - rosyjskiej alternatywy dla zachodniego SWIFT. Według raportu Centralnego Banku Rosji udział operacji w rublach w przychodach z eksportu w marcu wzrósł do 43,9 proc., a w rozliczeniach importu wzrósł do 40,8 proc. Wzrost udziału rubla w rozliczeniach handlowych na rynkach zagranicznych wskazuje na rosnące zaufanie partnerów Rosji.

Stany Zjednoczone również nie zdecydują się na atomowe uderzenie sankcjami w rosyjski przemysł petrochemiczny, bo same obawiają się wzrostu cen ropy na światowych rynkach - twierdzi chińska agencja Xinhua.

Choć UE zakazała importu rosyjskiego węgla i ropy naftowej transportowanej drogą morską, Komisja Europejska nie proponuje całkowitego zakazu importu rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego, który takie kraje jak Belgia, Francja i Hiszpania nadal kupują w dużych ilościach, o czym donosiło Politico.

Brutalna i niezrozumiała dla analityków rzeczywistość wygląda następująco: dwadzieścia osiem miesięcy po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji na Ukrainę Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że Rosja odnotuje w tym roku wzrost gospodarczy na poziomie 3,2 proc., czyli więcej niż którakolwiek z wiodących gospodarek globu. Zachodnie sankcje, które miały zmiażdżyć Rosję, nie spowodowały niedoborów w sklepach i nie wywołały masowych protestów Rosjan przeciwko wojnie, a rosyjscy petrooligarchowie biją rekordy w rankingach majątków. 

Chociaż ta operacja może polegać na "pudrowaniu trupa", Rosja z nieskutecznymi sankcjami Zachodu i lękami polityków i biznesmenów z największych ośrodków finansowych świata, będzie mieć na puder jeszcze bardzo długo.