Przemysł zbrojeniowy Zachodu jest w opłakanym stanie, wszyscy o tym wiedzą, a od 2014 roku, gdy Rosja zaanektowała Krym, nikt nic w tej sprawie nie zrobił. Kierunek wiatru w Ukrainie się zmienia i ani Waszyngton, ani Berlin, ani Londyn, ani Paryż nie będą w stanie zaopatrzyć Kijowa w podstawową do prowadzenia wojny rzecz - amunicję artyleryjską 155 mm. Śledztwo dziennikarzy agencji Reutera jeży włosy na głowie.

Przyczyny kryzysu pociskowego zaczęły się lata temu - informuje Reuters. Mają one swoje korzenie w błędnych decyzjach i błędnych kalkulacjach dokonanych przez armię USA i jej sojuszników z NATO. Błędy strategiczne, finansowe i produkcyjne popełniano już na długo przed inwazją Rosji w 2022 roku.

USA i NATO były ostrzegane

W latach między aneksją Krymu (2014 rok), a wojną na pełną skalę urzędnicy natowscy i amerykańscy - odpowiadający za stan magazynów zbrojeniowych - informowali rządy, że przemysł zbrojeniowy Sojuszu Północnatlantyckiego nie jest odpowiednio przygotowany do zwiększenia produkcji, gdyby nastał czas wojenny. Te apele pozostały bez echa.

W tym okresie - pisze Reuters - wiele linii produkcyjnych artylerii w już przestarzałych fabrykach w Stanach Zjednoczonych i Europie znacznie zwolniło tempo lub zostało całkowicie zamkniętych. Problem narastał od dawna - mówi dziennikarzom Bruce Jette, który w latach 2018-2021 był zastępcą sekretarza armii USA ds. zakupów, logistyki i technologii.

W rezultacie takiej polityki zdolności produkcyjne krajów Zachodu zostały zniwelowane. Reuters przytacza zastraszające dane: produkcja pocisków kalibru 155 mm spadła tak drastycznie, że od lata 2014 r. do jesieni 2015 r. Stany Zjednoczone nie zwiększyły swoich zapasów o żadną nową amunicję.

Wady produkcyjne i naruszenia zasad bezpieczeństwa powodowały powtarzające się wyłączenia linii produkcyjnej. Odkrycie pęknięć w pociskach w 2021 r. zmniejszyło dodatkowo zdolność produkcyjną o połowę na wiele miesięcy.

Decyzja Stanów Zjednoczonych o zmianie rodzaju materiału wybuchowego (z TNT na IMX-101) wykorzystywanego w tych pociskach nie pomogła w produkcji i okazała się kosztowną klapą: armia wydała 147 milionów dolarów na projekt, z którego nie korzysta. Później, po cichu, USA wróciło do TNT.

Plan zastąpienia przestarzałej fabryki w Wirginii, która produkowała paliwo do wystrzeliwania pocisków, opóźnił się o dekadę w stosunku do pierwotnej daty realizacji i jego cena prawie się podwoiła. To opóźnienie spowodowało większe uzależnienie USA od surowców z zagranicy, niż podano do publicznej wiadomości. Jeden wewnętrzny dokument armii USA z 2021 r. szczegółowo opisuje "zagraniczne zależności" od co najmniej kilkunastu produktów chemicznych produkowanych w Chinach i Indiach, czyli krajach mających bliskie powiązania handlowe z Rosją.

Amerykański przedwojenny plan pozyskiwania wybuchowego trotylu z zagranicy obejmował kontrakty z fabryką we wschodniej Ukrainie. Zakład został przejęty przez Rosję na początku wojny.

Dwa lata przed rozpoczęciem przez Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, asystent sekretarza armii USA Jette wysłał cywilnego doradcę na misję. Jette nakazał doradcy odwiedzić amerykańskie fabryki amunicji, aby odpowiedzieć na dwa podstawowe pytania: Czy USA mają wystarczająco dużo amunicji na wojnę? A jeśli nie, czy amerykańska baza przemysłowa będzie w stanie przyspieszyć, jeśli wybuchnie wojna i pilnie będzie potrzebna większa ilość amunicji?

Doradca był przerażony tym co zobaczył. Nie możemy po prostu tego wszystkiego przyspieszyć w jeden dzień. Jesteśmy w złej sytuacji - przekazał agencji Reutera.

Przestańcie atakować, kopcie doły

W rozmowie z Reutersem, admirał porucznik Rob Bauer, przewodniczący komitetu wojskowego NATO, powiedział, że Rosja pokazała, iż jest w stanie szybko przyjąć gospodarkę wojenną i "nakazać swojemu przemysłowi, aby priorytetowo potraktował wojnę na Ukrainie". Zachód takich zdolności nie ujawnił.

Dla naszej piechoty bardzo ważne jest, aby co godzinę słyszeć odgłosy naszej artylerii, aby zrozumieć, że nie są sami na polu walki i że za nimi są ludzie gotowi ich wesprzeć - mówi dziennikarzom Wołodymyr Hawryłow, który pełnił funkcję wiceministra obrony Ukrainy przez pierwsze 18 miesięcy wojny.

Latem 2023 roku w Kijowie usłyszano, że powinien być gotów na walkę ze znacznie zmniejszoną liczbą pocisków. Hawryłow powiedział, że amerykańscy urzędnicy przekazali mu, że ukraińskie siły "powinny dostosować podejście do wojny" i "żyć z" mniejszą ilością pocisków.

W październiku padł rozkaz, który żołnierze pamiętają do tej pory: Przestańcie atakować i zacznijcie kopać okopy. Przy ograniczonej artylerii ukraiński atak dobiegł końca.

Starszy oficer ukraińskiego sztabu generalnego podał agencji Reutera wcześniej nieujawnione liczby, które pokazują, jak śmiertelną różnicę robi artyleria. Kiedy Ukraina wystrzeliwała 10 000 pocisków dziennie, codziennie ginęło od 35 do 45 ukraińskich żołnierzy, a około 250 do 300 było rannych. Kiedy dzienny ostrzał spadł do połowy, ginęło ponad 100 ukraińskich żołnierzy dziennie, a co najmniej tysiąc było rannych.

Czy sytuacja może się zmienić?

W Europie wysiłki na rzecz zwiększenia dostaw pocisków 155 mm zaczynają przynosić efekty. Całkowita produkcja przewyższa obecnie produkcję amerykańską, a według urzędnika NATO Sojusz jest na dobrej drodze do wyprodukowania 2 milionów pocisków w tym roku. Robimy postępy, ale nie jesteśmy zadowoleni z ich skali - powiedział dziennikarzom jeden z urzędników.

Amerykanie tymczasem chwalą się uroczystym otwarciem kilku nowych linii produkcyjnych, na które chętnie zabierani są dziennikarze. Nie oczekuje się, że nowe maszyny zaczną produkować gotowe do walki pociski przed jesienią. Chociaż całkowita miesięczna produkcja pocisków w USA może wzrosnąć z 36 000 do 60 000 do końca roku, urzędnicy twierdzą, że nie uda się osiągnąć celu 100 000 przez kolejne 18 miesięcy - informuje agencja Reutera. W tym czasie Rosja rozbudowuje kilka zakładów produkujących proch. Niektóre z nich funkcjonowały już od czasów Katarzyny Wielkiej.

Jeden z oficerów, który dowodził jednostką artyleryjską w południowym obwodzie donieckim, powiedział Reutersowi, że przez miesiące strzelał tak rzadko, że Rosjanie nawet nie zadali sobie trudu, by odpowiedzieć ogniem w kierunku jego pozycji. Dodał, że przybyły nowe dostawy, ale obawiał się, że nadchodzą za późno i w zbyt małej ilości, by udało się powstrzymać Rosjan. Mimo to Ukraińcy wciąż mają nadzieję, że zauważalne zwiększenie przez Zachód wysiłków produkcyjnych przyniesie właściwy efekt. Brakuje jednak czasu.

To, co mamy, to wciąż marne resztki - mówi dziennikarzom Oleksander. Wycofujemy się wieś po wsi, aż dotrzemy do naszych domów - dodaje.