Zdaniem wielu komentatorów rozpoczęta przez Ukraińców na początku czerwca kontrofensywa nie przebiega po ich myśli; nie zmienia tego fakt, że w ostatnich dniach postępy na Zaporożu stały się bardziej znaczące. Głównym problemem, z którym mierzą się siły ukraińskie, są rozbudowane pola minowe. To one hamują nacierające siły podległe Kijowowi.
Gdy na początku czerwca w południowej Ukrainie rozpoczęła się długo oczekiwana ukraińska kontrofensywa, rosyjscy dowódcy dokonali ważnej zmiany w swojej doktrynie obronnej. Rosjanie czterokrotnie zwiększyli swoje pola minowe, a także zagęścili ich rozmieszczenie - pisze "Forbes".
Kiedy Ukraińcy zaatakowali na kilku kierunkach w obwodach zaporoskim i donieckim, weszli na pola minowe, które były znacznie szersze, niż się spodziewali. To wyjaśnia, dlaczego kontrofensywa co prawda przynosi zdobycze terytorialne, ale znacznie wolniej, niż zakładała część komentatorów.
W ciągu trzech miesięcy walk siły ukraińskie pokonały dystans zaledwie ok. 15 km wzdłuż każdej z trzech głównych osi w obwodach zaporoskim i donieckim. Ostatnio Ukraińcy zdobyli jednak Robotyne, kluczowy rosyjski punkt oporu na drodze przez Tokmak w kierunku okupowanego Melitopola.
Kiedy 8 czerwca ukraińska armia zaatakowała na południe od Małej Tokmaczki w obwodzie zaporoskim, połączone siły 47 Brygady Zmechanizowanej i 33 Brygady Zmechanizowanej weszły na pole minowe, z którego nie mogli się wydostać. Efekt? Porzucenie ponad 20 pojazdów, w tym niemieckich czołgów Leopard 2A6, fińskich niszczycieli min Leopard 2R i amerykańskich wozów bojowych M2 Bradley. Minęły tygodnie, zanim Ukraińcy znaleźli sposób na oczyszczenie pola minowego i odzyskanie porzuconych pojazdów.