W najbliższych dniach Rosja prawdopodobnie znów zaatakuje w Ukrainie pociskiem Oriesznik - poinformowała zastępczyni rzecznika prasowego Pentagonu. Doniesienia z Waszyngtonu zbiegają się z groźbami rosyjskiego ministerstwa obrony, które przekazało w środę, że Moskwa odpowie na uderzenie amerykańskimi rakietami ATACMS w bazę lotniczą w Tangarogu.
Rzeczniczka Pentagonu Sabina Singh przekazała w środę, że amerykański wywiad dysponuje informacjami, z których wynika, iż atak Oriesznikiem może nastąpić "w nadchodzących dniach". Dodała, że Stany Zjednoczone oceniają, iż broń tego typu nie zmieni dynamiki konfliktu w Ukrainie, a anonimowe źródła z amerykańskiego wywiadu przyznają, że Rosja nie posiada zbyt wielu takich rakiet.
Singh stwierdziła, że obecnie obie strony walczą o uzyskanie jak najlepszej pozycji do negocjacji, które mają zakończyć konflikt, a użycie Oriesznika ma zasiać zwątpienie w szeregach ukraińskich. Oceniamy, że Oresznik nie jest czynnikiem zmieniającym sytuację na polu bitwy, a raczej kolejną próbą terroryzowania Ukrainy przez Rosję, która zakończy się niepowodzeniem - przekazał agencji Reutera anonimowy urzędnik USA.
Oriesznik, bo tak broń została nazwana przez Władimira Putina, to pocisk balistyczny średniego zasięgu. Rosjanie nazywają go "eksperymentalnym", ale Pentagon już przyznał, że sama konstrukcja Oriesznika nie jest niczym nowym, opiera się bowiem na skatalogowanej przez NATO broni typu RS-26 Rubież - pocisku międzykontynentalnym. "Eksperymentalność" Oriesznika polega głównie na tym, że do niedawna nie użyto go na polu walki. Ale odkąd 21 listopada Rosjanie uderzyli rakietą w ukraińskie miasto Dniepr, Oriesznik przestał być dla świata nieodkrytym cudem rosyjskiej myśli technicznej.
Niektórzy zachodni eksperci uważają, że nowatorską cechą pocisku jest to, że przenosi kilka głowic bojowych, zdolnych do jednoczesnego atakowania różnych celów. To właściwość przypisywana głównie bojowym rakietom balistycznym większego zasięgu.
Amerykańscy urzędnicy twierdzą jednak, że na Ukrainę spadały już pociski posiadające cięższe ładunki. Z drugiej strony Władimir Putin przyznawał w swoim oświadczeniu, że Oriesznika nie da się zestrzelić i posiada on moc i niszczycielskie zdolności, które powodują, że nie jest konieczne użycie broni jądrowej.
Reuters powołując się na Jeffrey'a Lewisa, dyrektora wschodnio-azjatyckiego programu nierozprzestrzeniania broni masowego rażenia (CNS), przypomniał, że istnieją systemy zdolne do zwalczania tego typu pocisków hipersonicznych. Lewis wymienił tu izraelski Arrow 3 i amerykański SM-3 Block 2A.
O samym Orieszniku ekspert powiedział tak: To zestaw starych technologii, które zostały połączone w nowy sposób.
Jak oceniają niektórzy eksperci, na Dniepr spadł pocisk z atrapami ładunków. Zniszczenia, których dokonał wywołane były wyłącznie energią kinetyczną wyzwoloną przez rakietę.
Rosyjskie ministerstwo obrony powiadomiło w środę o ukraińskim ataku z użyciem sześciu amerykańskich pocisków ATACMS na lotniczą bazę wojskową w Taganrogu w obwodzie rostowskim i zapowiedziało odwet.
Na rosyjskich kanałach na Telegramie ukazały się domniemane nagrania z ataku na Taganrog, na których słychać odgłosy eksplozji. Rosyjskie wojsko podało, że amerykańskie pociski zostały "zestrzelone" lub "przechwycone" przez obronę powietrzną.
"Ten atak zachodnią bronią dalekiego zasięgu nie pozostanie bez odpowiedzi. Zostaną podjęte odpowiednie środki" - oznajmił rosyjski resort w komunikacie.
O tym, jakie mogą to być "środki" informował po pierwszym wystrzeleniu Oriesznika sam Władimir Putin. W oświadczeniu telewizyjnym stwierdził wówczas, że pocisk może zostać użyty także przeciwko "ośrodkom decyzyjnym w Ukrainie". Dodał, że Moskwa z wyprzedzeniem poinformuje o ataku cywilów, "by mogli opuścić zagrożone strefy".