W epoce nieustannych gróźb Kremla, wystrzelenie na Dniepr pocisku balistycznego zostało potraktowane jako zapowiedź przeniesienia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego na nowy, nuklearny poziom. Władimir Putin oznajmił, że Rosja dysponuje pociskiem nowatorskim, eksperymentalnym i niemożliwym do przechwycenia. Wiele wskazuje na to, że - delikatnie mówiąc - minął się z prawdą.
Władimir Putin podkreślił, że Oriesznik jest nowatorskim projektem broni hipersonicznej i nie opiera się na wcześniejszych konstrukcjach rosyjskich inżynierów. Ekspertyzy stworzone po uderzeniu na Dniepr wskazują na to, że rosyjski prezydent nieco podkoloryzował fakty.
Agencja Reutera powołuje się na sześć analiz dokonanych przez wojskowych. Wynika z nich, że rakieta wystrzelona w ubiegłym tygodniu była w rzeczywistości konstrukcją opierającą się na starszej technologii, stosowanej od lat w przypadku międzykontynentalnych pocisków balistycznych (ICBM).
Niedługo po ataku z 20 listopada w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia fragmentów Oriesznika. Oczywiście nie jest jasne, czy fotografie były prawdziwe, ale jak twierdzi Reuters - szczątki pocisku zostały już zbadane. Wiadomo, że dwóch ekspertów wskazało, iż rakieta zrzucała kilka głowic na obszar docelowy, co jest cechą balistycznych pocisków międzykontynentalnych.