22-letnia Daria Tsykunowa po raz ostatni ze swoim narzeczonym rozmawiała 22 maja, krótko po kapitulacji obrońców Azowstalu w Mariupolu. Ilja Samojlenko - mimo urazów, jakich doznał (stracił lewą rękę i oko) - współdowodził obroną kombinatu metalurgicznego do momentu wejścia Rosjan na jego teren. W jednym z wywiadów na krótko przed tym mówił: "Nie poddamy się, nie możemy zrobić Rosjanom takiego prezentu.(...) Poddać się dla mnie oznacza - być martwym". Według ostatnich informacji jego partnerki - mężczyzna mógł przebywać w obozie tymczasowym w Ołeniwce, na terenie Donieckiej Republiki Ludowej. W nocy z czwartku na piątek doszło tam do eksplozji, w wyniku której zginęło około 50 ukraińskich jeńców.
O tym, że Ilia Samojlenko może przebywać w obozie w Ołeniwce, Daria dowiedziała się od działaczy Czerwonego Krzyża. Dziewczyna przekonuje, że nie do końca im ufa, bo jak twierdzi - działacze organizacji nie do końca dobrze wypełniają swoje zadania względem zamkniętych w niewoli ukraińskich jeńców.
22-latka wciąż ma więc nadzieję, że jej partner żyje, a stronom konfliktu uda się porozumieć w sprawie wymiany pojmanych wojskowych. Każdy dzień to jednak dla niej ogromna niepewność. Jak mówi - stara się ją jednak przekuć w konkretne zadania. Jest członkinią organizacji zrzeszającej rodziny obrońców Azowstalu. Jako główny cel postawiła sobie informowanie świata o bieżącej sytuacji w Ukrainie, zwłaszcza o - jak mówi - akcie terroru dokonanym przez Rosjan w obozie w Ołeniwce.
Daria Tsykunowa informuje też o warunkach, w jakich przebywają żołnierze zabrani przez Rosjan do niewoli. Wojskowi, którym udało się wyjść na wolność, relacjonują, że w miejscach, w których przebywali, był problem z dostępem do wody pitnej i nie było wentylacji. Były też problemy z wyżywieniem i dostępem do należytej opieki medycznej.