Niepełnosprawni intelektualnie często przeżywają koszmar wojny inaczej lub bardziej dogłębnie. Ich trauma wojenna jest inna, dlatego w szczególności potrzebują wsparcia. Do Polski trafiło już wiele takich osób. 150 z nich przyjęły placówki należące do Fundacji św. brata Alberta lub domy rodzinne.
Problemem jest jednak nie tylko bariera intelektualna, ale także językowa. Fundacja apeluje, by zgłaszały się osoby, które mogą zostać wolontariuszami, lub psychologowie ze znajomością ukraińskiego lub rosyjskiego.
Dobro jest ponad złem, a piękno jest ponad trudnymi sprawami - mówi ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Jest kolejna rzeczywistość po pandemii, która obniżyła poziom terapii osób z niepełnosprawnością - teraz jest wojna na Ukrainie. Jesteśmy w takiej rzeczywistości, że te piękne więzy pomiędzy różnymi stowarzyszeniami i fundacjami, środowiskami i organizacjami, dla których ważna była osoba niepełnosprawna, stoją teraz bardzo daleko od siebie. W ciągu ostatnich trzech tygodni przybyło do nas 150 osób. To są głownie osoby z Ukrainy wschodniej - z Charkowa czy Czernichowa, a więc ludzie, którzy w strasznych, dramatycznych okolicznościach musieli się ewakuować, często przez wiele dni lub tygodni do nas przybywali. Udało nam się wszystkie te osoby umieścić w placówkach naszej fundacji lub w domach rodzinnych - zaznacza.
Ale już wiemy, że kolejna fala przemieszcza się na Ukrainę zachodnią i zapewne część osób do nas trafi, zwłaszcza jeżeli chodzi o osoby niepełnosprawne, niewidome czy osoby starsze. To jest też taki dodatkowy problem dla gospodarzy, to jest wielka życzliwość serca, ale potem przychodzi proza życia, kwestia rehabilitacji, kontynuowania nauki szkolnej czy opieki nad chorymi. To, co ci ludzi przeżyli, co opowiadają, to jest nieprawdopodobna trauma, to nie ma porównania do niczego, co do tej pory było - mówi ks. Isakowicz-Zaleski.
Fundacja apeluje o pomoc. Potrzeba osób, które porozumiewają się w języku ukraińskim lub rosyjskim. Fundacja już zatrudniła psycholog z Kijowa na pełny etat. Otoczyć opieką trzeba także dzieci.
Wiele osób ze wschodniej Ukrainy lub osób starszych porozumiewa się tylko po rosyjsku. W Chrzanowie mamy taki dom, dzięki pomocy prywatnych właścicieli, gdzie przebywa 40 osób. To są kobiety i dzieci - podkreśla.
Jak dodaje, są to osoby w straszliwej traumie.
Jest np. chłopiec, który stracił swoich rodziców w trakcie bombardowania - samoloty jak zrzucały bomby, to zginęli jego rodzice. Ma możliwość wyjazdu do Hiszpanii, bo tam rodzina chce się opiekować nim, ale on nie chce wsiąść do samolotu, bo na widok lotniska i samolotu dostaje histerii. To są sytuacje straszliwe, z czymś, z czym się jeszcze nie spotkaliśmy. Więc znajomość języka, ale też w wypadku osób z niepełnosprawnością intelektualną nie język jest najważniejszy, ale empatia, życzliwość. Nawet to symboliczne przytulenie, czy wspólne zabawy i gry. To jest już ważne. Więc w tej chwili przygotowujemy mieszkania, zabezpieczmy mieszkania na kolejną falę uchodźców - podkreśla ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.