"Przestrzegam osoby, które mówią, że ukraińskie zboże zaleje Europę i świat. Trzeba po prostu je spokojnie i mądrze wywieźć i nakarmić ludzi, którzy są w tym momencie głodni. Udrożnić te kanały, aby również dbać o polskiego rolnika, który wtedy będzie mógł po dobrych cenach sprzedawać swoje zboże" - mówi Norbert Kaczmarczyk. Wiceminister rolnictwa był gościem Tomasza Weryńskiego w programie "7 pytań o 7:07" w Radiu RMF24.
Tomasz Weryński, Radio RMF24: "Polska została poproszona o pomoc w wywozie zboża z Ukrainy. Otrzymujemy z tego tytułu środki z Unii Europejskiej, by zwiększyć przepustowość i poprawić infrastrukturę, która umożliwi wywóz towarów z Ukrainy na Bliski Wschód, do Afryki i innych państw" - powiedział w trakcie wizyty na Ukrainie premier Mateusz Morawiecki. "Polska będzie hubem gospodarczym dla niepodległej Ukrainy" - dodał szef rządu. Jakie to są środki z Unii Europejskiej, które zdaniem premiera płyną do polskiej kasy?
Norbert Kaczmarczyk, wiceminister rolnictwa: Jestem bardzo szczęśliwy, że takie zdanie padło z ust pana premiera. Co do kwoty - pewnie dzisiaj dowiemy się więcej szczegółów. Dzisiaj wizyta pani Ursuli von der Leyen, przewodniczącej KE, w Polsce. Mam nadzieję, że konkretne kwoty padną. Kwestia związana ze zbożem ukraińskim to nie tylko bezpieczeństwo Europy, ale przede wszystkim bezpieczeństwo świata. Europa jest bezpieczna, jeżeli chodzi o żywność. Natomiast tutaj walczymy o coś więcej.
Te pieniądze już w jakimś stopniu spłynęły czy dopiero będą płynąć? Nie wiecie, jaka to jest kwota?
To są informacje na bieżąco podawane przez pana premiera. O konkretnych danych i konkretnych kwotach będziemy dowiadywać się prawdopodobnie w najbliższych godzinach, dniach. Europa również zrozumiała, że jeżeli nie przyjmiemy tego zboża, że jeżeli tych 24 milionów ton nie uda się przetransportować chociażby do Afryki, gdzie możliwe jest 400 milionów głodujących ludzi w przyszłości, to tegoroczne zbiory również zostaną zniszczone. W Ukrainie po prostu nie trafią na rynek. Skoro nie trafią na rynek to będzie to zboże, które nie ma ceny, które będzie również w naszym regionie budować atmosferę nadpodaży, a jednocześnie trudności w przetransportowaniu zboża.
Czyli będzie paradoksalna sytuacja, w której zboże na Ukrainie będzie. Będzie możliwość podjęcia go, natomiast będzie trudność logistyczna. W innych regionach świata może dojść do sytuacji, gdzie ludzie będą głodować. Tak jest np. w Afryce. Przykład Nigerii - jest największym producentem pomidorów w Afryce, a jednocześnie największym importerem keczupu. Chodzi o kwestie związane z logistyką, chodzi o kwestie związane z transportem. Tutaj bardzo jest ważne, by udrożnić te kanały. Jesteśmy w stanie w tej chwili przyjąć około 600 tysięcy ton miesięcznie. Ukraina chciałaby, żebyśmy transportowali poprzez Polskę i Europę w kierunku Afryki nawet 5 milionów ton miesięcznie. Te 5 milionów ton pozwoli opróżnić spichlerze ukraińskie, a jednocześnie w przyszłości pozwolić, by ich produkcja również została w jakiś sposób zaabsorbowana i użyta - w Europie i na świecie.
Czy tak naprawdę w kontekście pomocy Ukrainie w sprawie zboża nie chodzi czasem o strach Europy, o kryzys migracyjny, który może wywołać kryzys żywnościowy?
Wojna toczy się na trzech polach: klasycznym militarnym, drugim energetycznym i trzecim żywnościowym. Ukraina i Rosja to jedna trzecia światowych zapasów zbóż. W liczbach to jest około 200 milionów ton. Ukraina potrzebuje wyeksportować rocznie około 25 milionów ton, natomiast Rosja około 50 milionów ton. Rosja nałożyła sankcje jako pierwsza na swoją żywność. W ogóle jej nie sprzedaje, jeżeli chodzi o zboża, więc mamy tak naprawdę około 80 milionów ton zbóż, których na świecie nie ma. Polska produkuje około 30 milionów ton, więc proszę sobie wyobrazić, że jakby dodać trzy Polski do siebie to się okaże, że zagrożonych w tym momencie mamy około 100 milionów ludzi. Taki jest deficyt zbożowy na świecie w tym momencie. Niezwykle jest istotne, by to zboże z Ukrainy podjąć. Bez tego zboża dojdzie do sytuacji kuriozalnej, że ono będzie po naprawdę niskich cenach. To nie jest tak, jak niektórzy straszą, że jeżeli my nie będziemy pomagać to ceny w Polsce będą normalne. Ja uważam wręcz odwrotnie - jeżeli będziemy systematycznie wywozić to zboże - w sytuacji również, gdzie mamy ponad 3 miliony uchodźców z Ukrainy, którym pomogliśmy, w sytuacji, gdzie Europa może spotkać się z kolejną falą suszy, gdzie my jako Polska eksportowaliśmy około 5 milionów ton, a reszta, czyli ok. 28 mln ton było na rynek wewnętrzny... W jaki sposób może nam zaszkodzić 600 tys. ton miesięcznie? Trzeba zwiększyć te możliwości, udrożnić kanały i jednocześnie doprowadzić, by to zboże trafiało do Afryki. Żadne zagrożenie tutaj nie istnieje, jeżeli chodzi o kwestie związane z utrudnieniami dla polskich rolników. Wręcz odwrotnie powiem, jeżeli będzie zastój to będzie problem, bo wtedy Ukraińcy za bezcen będą sprzedawać to zboże tylko, by je wywieźć. Wtedy będzie problem cenowy w Polsce i w Europie. Udrożnienie kanału jest jedyną szansą dla Europy, by nie doprowadzić do krachu na rynkach zbożowych.
Panie ministrze, czy w tej operacji wywozu m.in. zboża z Ukrainy biorą też udział inne kraje? Np. użyczają wagonów, ciężarówek? Bo o tym też była mowa...
W tej chwili ta dyskusja tak na dobre się rozpoczęła. Te tematy do tej pory były bardzo niszowe. Europa nie zdawała sobie sprawy z tego do końca, w jakim jesteśmy momencie. Mamy tak naprawdę trzy miesiące, by opróżnić spichlerze ukraińskie, by oni mogli zasypać je nowym zbożem.
Ale interes w tym ma cała Europa, prawda?
Europa do niedawna nie widziała w ogóle w tym interesu, dlatego że Europa jest samowystarczalna żywnościowo. Ja podam tylko, że Polska miała rekord sprzedaży produktów rolno-spożywczych na ponad 37 mld euro - zboże to 80 proc. na rynek wewnętrzny, a 20 na eksport. Tylko w wieprzowinie jesteśmy importerem netto. Każdy kraj europejski ma dobre wskaźniki. Europa dopiero teraz widzi, że te przyszłe zdarzenia mogą doprowadzić do wielkiego krachu. Mogą doprowadzić do migracji nawet kilkudziesięciu milionów ludzi z Afryki w kierunku Europy. Po lepszy świat, po chleb, po ratunek.
Czy ktoś oprócz Polski bierze w tym udział? Ktoś nam pomaga?
Myślę, że skoro pan premier Mateusz Morawiecki na forum Unii Europejskiej w Brukseli mówi o tym, że te pieniądze zostaną przyznane, że mamy wsparcie, to jest to bardzo obiecujące. Myślę, że skoro pani przewodnicząca dzisiaj będzie w Polsce to na pewno podjęte zostaną na ten temat rozmowy i inne państwa również włączą się w tę pomoc, bo nie jest to kwestia obowiązku Polski. Nie jest to kwestia odpowiedzialności tylko i wyłącznie Polski. Polska zaciągając tak naprawdę 600 tys. ton, wspiera swój rynek, nasz rynek krajowy. Natomiast tutaj chodzi o coś więcej.
Tu nie chodzi tylko o Polskę, Europę, tu chodzi o świat. Trzeba popatrzeć na to globalnie. To nie jest problem Polski. Ja zauważam czasem artykuły w mediach, że Polska nie jest w stanie przyjąć zboża z Ukrainy. Jakiś zarzut dziwny jest tworzony. Polska przyjmuje tyle, ile może. Polska zabezpiecza swój rynek. Jeżeli mamy zabezpieczyć rynek światowy to musimy zboże podjąć w dużo większych wolumenach. Ono powinno trafiać do krajów afrykańskich, żeby rzeczywiście zabezpieczyć ich żywność. To nie może być rynek spekulacyjny, to musi być bardzo wielka, mocna europejska operacja. Pan premier wskazuje, że będzie się tym zajmował i jest to priorytet rządu. Cieszę się bardzo, bo to jest zabezpieczenie żywności nie w Polsce, nie w Europie, a zapewnienie żywności na rynkach światowych.
Jak to wygląda organizacyjnie? Jak i gdzie odbywa się jakiś przeładunek towaru z ukraińskich torów na polskie? Czy może jednak większość jedzie ciężarówkami?
Do niedawna ten rynek istniał w bardzo małym stopniu. Dzisiaj jest wielkie zapotrzebowanie i widzi się wielkie braki, jeżeli chodzi o transport, o kolej, infrastrukturę. Do tej pory to wystarczało, bo kilka lat temu Ukraina postawiła na porty, postawiła na handel właśnie z państwami afrykańskimi. Dlatego też rolnicy europejski mieli oddech, bo nie było konkurencji ze strony zbóż ukraińskich. Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury mówił o tym, że trzeba cały czas tej modernizacji, że to się nie dzieje w tydzień, że potrzeba naprawdę wielkiej mobilizacji i pieniędzy, żeby rzeczywiście podejmować większe ilości zbóż. Do tej pory ten transport nie istniał w takim wymiarze.
Jak to wygląda?
Wygląda to tak, że za kwiecień to było 600 tys. ton. W ciągu miesiąca byliśmy w stanie tyle podjąć. Jakby to policzyć to jesteśmy w stanie podjąć tak naprawdę ponad 7 mln ton, przy możliwościach w tej chwili. Przy ewentualnej suszy i przy ponad 3 mln uchodźców w Polsce tak naprawdę uzupełnia nasze zapasy, więc nie można mówić o tym, że to w jakimś stopniu zaszkodzi. Jeżeli będziemy cały czas dysponować tylko tymi możliwościami to łatwo sobie policzyć, że jesteśmy w stanie to zboże wywieźć w ciągu 3 lat. To jest za długi czas - już za trzy miesiące będziemy mieć kolejne zbiory i Ukraina potrzebuje tych spichlerzy... 3 do 5 mln ton miesięcznie to jest absolutne minimum, żeby to zboże nie uległo zniszczeniu, żeby nie było po prostu sytuacji, w której ono będzie, a nie będzie miał go kto wywieźć, kto kupić i Ukraińcy wszelkimi możliwościami będą je sprzedawać za bezcen, za bardzo marne pieniądze. To również wpłynie na rynek europejski.
Przytoczę kolejny cytat. "Ukraińcom należy pomagać w sposób racjonalny i przemyślany. Powinno się rozważyć, czy zniesienie ceł na ukraiński eksport do Unii Europejskiej pomoże narodowi ukraińskiemu, czy międzynarodowym koncernom, które stworzyły agro-holdingi na Ukrainie". Tak uważa były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski. Co pan sądzi na ten temat?
To są obawy, te obawy politycy formułują, to nie jest nic złego. Moja ocena jest całkiem odwrotna niż powtarzają w ostatnim czasie media czy osoby, które nie aprobują działań rządu w tym zakresie. Ja uważam, że zboże ukraińskie w tej postaci importowane nie jest zagrożeniem dla polskiego rolnika, jeżeli chodzi o te 600 tys. ton miesięcznie. Uważam więcej, że jest to zabezpieczenie polskiego rynku. Po trzecie, jeżeli bylibyśmy w stanie tego zboża podjąć więcej to zabezpieczamy rynek światowy oraz udrażnianiamy kanały. W sytuacji, w której my zablokujemy te kanały jako Europa i to zboże nie trafi do Afryki, to wtedy zacznie się problem. Wtedy zaczną się problemy dla polskich rolników. Tutaj nie będzie wtedy mowy o żadnych światowych koncernach agro i innych, bo oczywiście może i takie tam są wielkie gospodarstwa.
Ale czy to świadczy o tym, że my powinniśmy to zboże tam zostawić? Jeżeli my to zboże zostawimy i będzie zalegać w Ukrainie np. 100 milionów ton, to proszę sobie wyobrazić, jakie będą ceny zbóż w Polsce i w Europie. Bo kiedy z wielkimi trudnościami Ukraińcy będą chcieli sprzedawać zboże do Polski, to będą sprzedawać po dumpingowych cenach, byle tylko opróżnić magazyny. Udrożnienie magazynów i przetransportowanie zboża tam, gdzie są głodni ludzie, doprowadzi do tego, że ceny będą stabilne, będą wysokie, bo zboże cały czas będzie deficytowe. Jeżeli będzie duża bańka zbożowa na Ukrainie i brak możliwości transportu to będzie krach, bo zboże będzie tanie, a jednocześnie na rynkach światowych go nie będzie. Ludzie będą głodować i zboże będzie tanie, bo na Ukrainie nikt nie będzie go w stanie transportować. To jest problem przyszłości. Przestrzegam osoby, które mówią, że ukraińskie zboże zaleje Europę i świat. Nie zaleje, bo w tym momencie nie ma takich możliwości logistycznych. Trzeba po prostu je spokojnie, mądrze wywieźć i nakarmić ludzi, którzy są w tym momencie głodni. Udrożnić te kanały, aby również dbać o polskiego rolnika, który wtedy będzie mógł po dobrych cenach sprzedawać swoje zboże.