Upadek Ukrainy będzie oznaczał, że Polska i inne kraje wzdłuż rosyjskiej granicy pójdą w jej ślady. Taką refleksją podzielił się z tygodnikiem „Time” Joe Biden. Amerykański prezydent ocenił, że celem Putina jest odnowienie Związku Sowieckiego i Układu Warszawskiego. Podkreślił, że dla niego wojna w Ukrainie nie musi skończyć się akcesją Kijowa do NATO.
Jeśli kiedykolwiek pozwolimy Ukrainie upaść, zapamiętajcie moje słowa: za nią pójdzie Polska. I zobaczycie wszystkie te państwa wzdłuż rzeczywistej granicy Rosji, od Bałkanów (sic) i Białorusi, wszystkie one pójdą na własne układy - powiedział Biden, odpowiadając na pytanie o możliwy koniec wojny na Ukrainie.
Lider USA stwierdził, że pokój to dla niego "zapewnienie, iż Rosja nigdy, nigdy, nigdy nie będzie okupować Ukrainy". W opinii Bidena niekoniecznie musi to oznaczać, że Ukraina wstąpi do NATO.
To oznacza, że mamy z nią relacje takie, jakie mamy z innymi krajami, gdzie dostarczamy im broń, by mogli się bronić w przyszłości - powiedział. Wspomniał przy tym, że "był tym, który powiedział, że nie jest gotowy do wsparcia NATO-izacji Ukrainy".
Joe Biden powiedział "Time", że celem Putina jest odbudowa ZSRR oraz "powrót do dni, kiedy nie było tam NATO i była tam ta inna ekipa, do której należała Polska i wszyscy inni".
Prezydent przypomniał w tym kontekście przemówienie włodarza Kremla w przeddzień agresji na Ukrainę.
Prezydent USA odniósł się również do kwestii walki wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Powoływał się na słowa Emmanuela Macrona oraz byłego doradcy Donalda Trumpa Johna Boltona i sugerował, że zwycięstwo Trumpa w wyborach będzie oznaczać wyjście USA lub "wypatroszenie" NATO oraz utratę przez USA przywódczej roli w świecie. Ocenił, że to dobry powód dla Chin do ingerowania w listopadowe wybory na korzyść Donalda Trumpa.
Wszyscy, wszyscy źli goście kibicują Trumpowi. To nie żart - zaznaczył. Biden dodał, że niemal wszyscy przywódcy demokratyczni obawiają się wyniku wyborów prezydenckich w USA, uzależniając od nich nie tylko amerykańską, ale i własną demokrację. Prezydent USA powiedział, że owi przywódcy mówią mu - "Trump nie może wygrać".
Więc wymień mi innego lidera niż Orban i Putin, który myśli, że Trump powinien być światowym liderem - powiedział Biden.
Joe Biden został zapytany również o ewentualną obronę Tajwanu przez wojska USA. Prezydent odmówił jasnej deklaracji, ale stwierdził, że sposób reakcji USA będzie zależeć od okoliczności. Podkreślił jednak, że nie wyklucza użycia sił Stanów Zjednoczonych.
Polityk powiedział jednocześnie, że nie chciałby się zamienić miejscami z Xi Jinpingiem, wskazując na problemy wewnętrzne Chin.
Masz populację, która jest znacząco starsza niż zdecydowana większość młodzieży w Europie, która jest zbyt stara, by pracować. I jest ksenofobiczna (...) Gdzie ona ma rosnąć. Masz gospodarkę, która jest na skraju. Pomysł, że ich gospodarka przeżywa boom? Dajcie spokój - stwierdził prezydent.
Joe Biden zabrał również głos w sprawie wojny w Strefie Gazy. Przyznał, że z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu dzielą go przede wszystkim poglądy na to, co powinno stać się po wojnie. Zdaniem Bidena jedynym rozwiązaniem jest rozwiązanie dwupaństwowe i popierają go w tym przywódcy państw arabskich, którzy są zgodni, że izraelskie wojska nie mogą pozostać w Strefie Gazy.
Pytany, czy Izrael popełnił zbrodnie wojenne, stwierdził, że "odpowiedź jest taka, że to nie jest jasne", i że badają to sami Izraelczycy.
Jedna sprawa jest jasna, że mieszkańcy Gazy, Palestyńczycy wielce cierpią - zauważył.