Mułła Abdul Ghani Baradar – jeden ze współtwórców ruchu talibów i przywódca jego politycznych struktur - przybył do Kabulu na rozmowy na temat utworzenia nowego rządu afgańskiego. "Będzie w Kabulu, aby spotkać się z przywódcami dżihadu i politykami w celu utworzenia inkluzywnego rządu" – powiedział agencji AFP wysoki rangą urzędnik talibski.
Baradar we wtorek przyleciał wraz z grupą współpracowników do położonego na południu Afganistanu Kandaharu - najprawdopodobniej ze stolicy Kataru Ad-Dauhy, w której od kilku lat mieszkał. Tam przebywa kierownictwo polityczne talibów, w tym mieście toczyły się również negocjacje pokojowe między USA i talibami oraz między talibami a prozachodnim afgańskim rządem.
Baradar był jednym z najbardziej zaufanych współpracowników założyciela i pierwszego przywódcy talibów, mułły Omara. Walczył przeciwko wojskom radzieckim podczas inwazji tego kraju na Afganistan. Później był jednym z najważniejszych dowódców talibów.
Po inwazji USA w 2001 roku i upadku rządu talibów Baradar walczył z siłami zachodniej koalicji. W 2010 roku na południu Pakistanu schwytały go pakistańskie i amerykańskie służby specjalne. Z więzienia wypuszczono go w 2018 roku.
Baradar w lutym 2020 roku w imieniu talibów podpisał w Ad-Dausze porozumienie pokojowe z USA. Zgodnie z jego zapisami, Amerykanie mieli wycofać się z Afganistanu, a talibowie zrezygnować z działań terrorystycznych i podjąć negocjacje z rządem w Kabulu.
Proszący o anonimowość urzędnik NATO przekazał Reuterowi, że od czasu, gdy talibowie wkroczyli do Kabulu, z Afganistanu ewakuowano około 12 tys. obcokrajowców i Afgańczyków pracujących dla ambasad i międzynarodowych organizacji humanitarnych.
Proces ewakuacji jest powolny, ponieważ jest ryzykowny, gdyż nie chcemy żadnych starć z członkami talibów lub cywilami poza lotniskiem - wyjaśnił urzędnik.
Od czasu przejęcia władzy przez talibów, port lotniczy w Kabulu pogrążony jest w chaosie. Przedstawiciel islamistów, który zastrzegł anonimowość, powiedział Reuterowi, że talibowie nie ponoszą odpowiedzialności za zamieszki na obleganym przez tysiące ludzi lotnisku. Zachód mógł przygotować lepszy plan ewakuacji - dodał.
Według przedstawicieli NATO i talibów, na lotnisku i wokół niego od niedzieli zginęło co najmniej 12 osób.
Jeden z przedstawicieli talibów powiedział agencji Reutera, że niektórzy obcokrajowcy są przesłuchiwani przed wyjazdem z Afganistanu. Zaprzeczył informacjom o tym, że dochodzi do porwań.