Dwa lata więzienia za handel dopalaczami. Taki wyrok wydał lubelski sąd ws. Jakuba G. - właściciela sklepu, w którym sprzedawano „Cząstkę Boga”. Na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata została natomiast skazana ekspedientka Patrycja M.

Dwa lata więzienia za handel dopalaczami. Taki wyrok wydał lubelski sąd ws. Jakuba G. - właściciela sklepu, w którym sprzedawano „Cząstkę Boga”. Na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata została natomiast skazana ekspedientka Patrycja M.
Dopalacze, zdj. ilustracyjne /Rafał Guz /PAP

Sąd uznał, że Jakub G. i Patrycja M. od kwietnia 2013 r. do stycznia 2014 r. "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej wprowadzali do obrotu" dopalacze pod nazwą "Cząstka Boga”. Dwie osoby, które kupiły i zażyły te środki, trafiły do szpitala.

Sąd uznał, że oboje oskarżeni sprzedając i oferując do sprzedaży dopalacze sprowadzili niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób. Zdaniem sądu działanie oskarżonych było działaniem świadomym, podjętym z premedytacją - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Marcelina Kasprowicz.

Jakub G. ma też wpłacić ponad 6 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa tytułem opłat i zwrotu wydatków procesowych. Patrycja M. ma zapłacić ponad 2 tys. grzywny oraz ponad 5 tys. zł jako opłatę i zwrot kosztów sądowych.

Jakub G. - jak ustalił sąd - w tym samym punkcie prowadził dwa sklepy z dopalaczami. Powodem były kontrole inspektorów sanepidu i policji. Kiedy taka kontrola kończyła się wydaniem zakazu sprzedaży tych środków, sprzedaż była prowadzona nadal - przez drugą firmę Jakuba G.

Jak podkreślała sędzia, mimo ostrzeżeń i informacji m.in. od inspektorów sanitarnych, że sprzedawane środki zagrażają życiu i zdrowiu, oskarżeni nie zaprzestali działalności.

Świadczy to ewidentnie o premedytacji (…), zorganizowaniu w oferowaniu tych substancji i przekonuje sąd, że mamy do czynienia z tzw. winą umyślną - zaznaczyła sędzia.

Oskarżeni i ich obrońcy utrzymywali w procesie, że produkty, które oferowali do sprzedaży, nie były przeznaczone do spożycia, o czym informowała odpowiednia informacja umieszczona na produkcie. Miały one mieć charakter kolekcjonerski, „do stawiania w kącie pomieszczenia”. W związku z tym ich zażywanie – zdaniem obrony - obciąża nabywców, a nie sprzedawców.

Sędzia zwracała jednak uwagę na to, że od początku działania sklepu sprzedawczyni otrzymała wyraźny zakaz sprzedawania tych produktów nieletnim. Nie potrafiła jednak wyjaśnić, dlaczego - dodała sędzia Kasprowicz.

Powołani w tej sprawie biegli stwierdzili, że substancje, jakie znajdowały się w próbkach sprzedawanych w sklepie produktów, są składowymi tzw. dopalaczy. To chemiczne, sztucznie wytworzone substancje, które działają silnie na układ nerwowy - po ich zażyciu dochodzi do zmian świadomości, zaburzeń w zachowaniu, orientacji, a także zaburzeń czynności organizmu.

Tym wyrokiem sąd chce także zaakcentować brak pobłażania dla sprawców tego typu przestępstw. One niezależnie od tego, że godzą w życie i zdrowie młodych ludzi, mają też szerszy aspekt społeczny wynikający choćby z faktu leczenia tych ludzi i uzależnienia od substancji psychoaktywnych - uzasadniała sędzia.

Wyrok jest nieprawomocny. Oskarżonych nie było na ogłoszeniu wyroku.

(mpw)