Od początku lipca na Słowacji obowiązują nowe wytyczne dla organizatorów górskich wypraw. Dotyczą przewodników prowadzących szkolne wycieczki, przewodników którzy wchodzą z klientami na najwyższe szczyty, a także organizatorów szkoleń, ćwiczeń i obozów sportowych. Za naruszenie przepisów, grożą poważne konsekwencje.
Opracowane przez słowackich ratowników wytyczne określają ile osób może prowadzić przewodnik w zależności od trudności terenu, kiedy uczestnicy wycieczki muszą mieć założone kaski, oraz uprzęże wspinaczkowe i kiedy muszą być związani liną. Ratownicy ustalili nawet jak musi być wyposażona apteczka.
W przypadku naruszenia tych wytycznych, mamy możliwość nałożenia grzywny w wysokości nawet 330 euro - ostrzega naczelnik słowackich ratowników. Jedną z konsekwencji może też być utrata ubezpieczenia.
Wytyczne mają skłonić turystów do korzystania z usług profesjonalnych i odpowiednio przygotowanych przewodników.
W ostatni weekend ratownicy ze Słowacji razem z ratownikami TOPR pomagali polskiemu turyście, który miał wypadek w górach po słowackiej stronie. 19-latek miał pecha. Chciał wejść na Rysy od polskiej strony, ale przedostał się na słowacką stronę. Mieszkaniec Katowic może zapłacić za akcję nawet 15 tysięcy euro.
Naczelnik Horskiej Zachrannej Służby Jozef Janiga, w rozmowie z RMF FM tłumaczył, że słowackie prawo nie pozwala na zrezygnowanie z opłaty za akcje ratunkową w górach. Mężczyzna nie planował jednak wycieczki w Słowackie Tatry. Chciał zdobyć szczyt po polskiej stronie, więc się nie ubezpieczył. Akcja ratunkowa trwała 19 godzin.
Przepisy, które nakazywały wszystkim grupom zorganizowanym wychodzącym w góry, wynajmowanie przewodnika przestały obowiązywać w Polsce w ubiegłym roku. Z tego powodu dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego wydał specjalne rozporządzenie, które nie pozwala na wchodzenie na teren Tatr, grupom dzieci i młodzieży szkolnej, bez przewodnika. Jak wykazała czerwcowa kontrola, blisko połowa wycieczek szkolnych wchodzących na tatrzańskie szlaki nie spełniała tego wymogu.
Grupy ryzykują. A jak dojdzie do wypadku? Kto za to weźmie odpowiedzialność? - pytają pracownicy TPN.
Po polskiej stronie Tatr poważne konsekwencje grożą organizatorom wycieczek jedynie w razie wypadku.
(ug)