298 zabitych, w tym 80 dzieci. Najliczniejsza grupa to Holendrzy - taki jest tragiczny bilans zestrzelenia nad Ukrainą malezyjskiego Boeinga 777. Ponad dobę po katastrofie wciąż nie udało się ustalić tożsamości wszystkich ofiar. Do Kijowa natomiast nie dotarły czarne skrzynki maszyny - odnaleziono je, ale lokalne władze nie wiedzą, co się z nimi teraz dzieje. Ukraińskie służby opublikowały z kolei nowe nagrania rozmów, które mają być dowodem na to, że wyrzutnia rakiet Buk - z niej miał być wystrzelony pocisk, który strącił boeinga - dotarła na Ukrainę z Rosji. Na naszych stronach znajdziecie zarówno nagrania, jak i polskie stenogramy. Co jeszcze wydarzyło się wokół katastrofy w piątek? Przeczytajcie nasze podsumowanie!
W zestrzelonym samolocie malezyjskich linii lotniczych było 298 pasażerów, w tym 80 dzieci. Największą grupę, liczącą 189 osób, stanowili Holendrzy - podała agencja Reutera.
Według tego samego źródła, pozostałe ofiary to obywatele: Malezji - 44 osoby (15 członków załogi i 29 pasażerów, w tym 2 niemowląt), Australii - 27, Indonezji - 12 (w tym jedno niemowlę), Wielkiej Brytanii - 10, Niemiec - 4, Belgii - 4, Filipin - 3, Nowej Zelandii - 1 i Kanady - 1.
Polskie władze podały, że wśród pasażerów tragicznego lotu MH17 najprawdopodobniej nie było Polaków, ale wciąż nie udało się potwierdzić narodowości trzech osób.
"The Guardian" opisał tragedię australijskiego rodzeństwa Grega Burrows'a i Kaylene Mann, które straciło swoich krewnych w obu tegorocznych katastrofach malezyjskich linii lotniczych. Jak podała gazeta, na pokładzie zaginionego 8 marca lotu MH370 byli brat i szwagierka Burrows'a i Mann, natomiast w katastrofie lotu MH17 zginęła pasierbica Kaylene - Maree Rizk wraz z mężem Albertem.
Czarne skrzynki malezyjskiego Boeinga 777 wciąż nie zostały przekazane władzom w Kijowie. Prorosyjscy separatyści, którzy kontrolują miejsce, gdzie samolot spadł na ziemię, zapowiadali, że przekażą je do Rosji.
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Andrij Łysenko oświadczył, że brygady Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych pracują na miejscu katastrofy okrążone przez prorosyjskich bojowników, "działając dosłownie pod lufami karabinów". Poinformował także, że bojownicy odbierają ratownikom odnalezione przedmioty, które mogłyby pomóc w ustaleniu przyczyn tragedii. Terroryści konfiskują wszystkie dowody rzeczowe - podkreślił.
Wiadomo, że rejestratory zostały odnalezione, ale ich dalszy los jest nieznany. Dwie czarne skrzynki odnaleźli ludzie z naszej Służby ds. Sytuacji Nadzwyczajnych. Gdzie znajdują się one obecnie - nie wiadomo - oświadczył doradca gubernatora obwodu donieckiego Serhija Taruty, Kostiantyn Batozski.
Prezydent Petro Poroszenko podkreślił, że czarne skrzynki nie mogą trafić w ręce "trzeciej strony".
Wyrzutnia rakiet Buk trafiła na Ukrainę z Rosji - przekonuje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. W piątek opublikowała ona nowe taśmy z podsłuchanymi rozmowami separatystów, które mają tego dowodzić. Według SBU, wyrzutnia przejechała granicę na początku tygodnia, później na lawecie przewieziono ją do Doniecka, a stamtąd do miejscowości Pierwomajskoje w pobliżu miejsca zestrzelenia malezyjskiego boeinga.
[POSŁUCHAJ NAGRAŃ, PRZECZYTAJ POLSKIE STENOGRAMY]
OBWE poinformowała, że jej obserwatorzy, którzy dotarli w piątek na miejsce katastrofy Boeinga 777, nie mają tam takiej swobody poruszania się, jaka jest im niezbędna.
Obserwatorzy nie byli w stanie zabezpieczyć korytarza, zapewniającego dostęp do miejsca katastrofy. Według OBWE, ponowną próbę podejmą w sobotę.
Nie mieli dostępu, jakiego oczekiwali. Nie mieli swobody poruszania się, której potrzebowali, by wykonywać swoją pracę. Miejsce, w którym spadł samolot, nie jest odgrodzone - powiedział agencji Reutera przewodniczący Stałej Rady OBWE, ambasador Szwajcarii przy tej organizacji Thomas Greminger. Dodał, że ekipa 17 obserwatorów przebywała na miejscu katastrofy przez mniej więcej 75 minut i wróciła do Doniecka.
Dowody wskazują, że malezyjski Boeing 777 został zestrzelony rakietą odpaloną z terytorium kontrolowanego przez prorosyjskich separatystów - oświadczył na konferencji prasowej prezydent USA Barack Obama. Dopytywany, czy strącenie cywilnej maszyny było świadomym działaniem czy pomyłką, odpowiedział, że "jest za wcześnie, by zgadywać, jakie były intencje strzelającego".
Obama podkreślił, że Władimir Putin ma największą kontrolę nad sytuacją na Ukrainie, a także, że separatyści nie byliby w stanie działać na takim poziomie bez szkolenia i wyposażenia z Rosji.
Zestrzelenie samolotu pasażerskiego na terenie Ukrainy jest aktem terroru - oświadczył premier Donald Tusk. Zapewnił, że to zdarzenie nie powoduje bezpośredniego zagrożenia dla bezpieczeństwa Polski.
Ocenił również, że potrzebna jest presja na separatystów i Rosję.
Po katastrofie malezyjskiego boeinga i zamknięciu części przestrzeni powietrznej nad Ukrainą rośnie ruch lotniczy na polskim niebie. Według Europejskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej Eurocontrol, Polska wraz Bułgarią i Rumunią będą musiały przejąć najwięcej lotów.
[PRZECZYTAJ PEŁNY ARTYKUŁ]
Jest nieprawdopodobne, by zestawu Buk mógł użyć ktoś zupełnie nieprzygotowany - ocenił redaktor prowadzący magazynu "Armia" Adam Maciejewski. Równocześnie jednak stwierdził, że malezyjski samolot zestrzelono prawdopodobnie przez pomyłkę.
Pilot zestrzelonego Boeinga 777 miał zmienić nieco kurs lotu, ponieważ "czuł się niekomfortowo" z tym, że leci nad terytorium, na którym trwa konflikt. Taką opinię przedstawił w rozmowie z dziennikiem "Daily Mail" ekspert z Royal United Services Institute.
"Zdziczeliśmy. Może to choroba XXI wieku, a możne powoli siada nam system. Nam, dziennikarzom - i nieważne, czy wypełniamy ten zawód w Rosji, Polsce czy Wielkiej Brytanii. Wirus opanował organizm i daje o sobie znać w pracy" - napisał na blogu dziennikarz RMF FM Bogdan Frymorgen. Polecamy!
[PRZECZYTAJ CAŁY TEKST BOGDANA FRYMORGENA]
Przeczytajcie również zapis naszej relacji na żywo, minuta po minucie [do godziny 14:00 i do północy]