Co najmniej kilkanaście osób zostało rannych w starciach protestujących z milicją, do których doszło w Kijowie. Około 10 tys. ludzi próbowało przerwać milicyjną blokadę prowadzącą do dzielnicy rządowej. Funkcjonariusze odpierali napór, używając granatów hukowych i gazu łzawiącego. Wcześniej na Majdanie zebrało się około 100 tys. ludzi. Manifestujący domagali się od opozycji wyłonienia jednego lidera, który stanąłby na czele protestów przeciwko obecnym władzom Ukrainy.
Naprzeciw kordonu milicjantów, zakrywających się metalowymi tarczami, stali uzbrojeni w pałki członkowie samoobrony Majdanu w budowlanych kaskach na głowach. Ludzie krzyczeli: "Przepuśćcie nas!" i "Precz z bandą!". W stronę milicjantów poleciały świece dymne. Ludzie zaczęli też kołysać milicyjnym autobusem blokującymi ulicę Gruszewskiego, prowadzącą do siedziby rządu. Funkcjonariusze odpowiedzieli granatami hukowymi i gazem łzawiącym.
Do starć doszło w okolicy budynku rządowego. Protestujący zniszczyli co najmniej jeden z milicyjnych autobusów. Starcia próbował powstrzymać Witalij Kliczko, ale jego wystąpienia były zagłuszane. Gdy Kliczko ostrzegał przed niebezpieczeństwem, ludzie gwizdali i krzyczeli: "Hańba!".
"Dajcie nam lidera!" - wzywali natomiast wcześniej na Majdanie, gdy ze sceny przemawiali przywódcy opozycji. Arsenij Jaceniuk, szef frakcji parlamentarnej partii Batkiwszczyna odpowiedział: Lider jest tu jeden. Jest nim ukraiński naród.
Zamiast jednego przywódcy opozycjoniści zaproponowali kontynuację pokojowego protestu. Na Ukrainie ma być powołana Rada Ludowa, która przejmie funkcje oficjalnego parlamentu. Mają też rozpocząć się przygotowania do wcześniejszych wyborów prezydenckich. Opozycja chce również rozpocząć prace nad nową konstytucją.
Plan ten wyraźnie nie spodobał się zebranym, którzy chcą, by do zmiany władz poprowadziła ich jedna osoba, a nie przywódcy trzech opozycyjnych ugrupowań: Batkiwszczyny z Jaceniukiem na czele, UDAR-u znanego boksera Witalija Kliczki i nacjonalistycznej Swobody, którą kieruje Ołeh Tiahnybok. Nie mamy już czasu na zabawy z władzami! Jestem na Majdanie od 21 listopada, występowałem ze sceny, więc jutro mogę być aresztowany! Trzeba działać! - mówił stojący w tłumie młody człowiek.
Oponowali mu starsi mężczyźni, którzy twierdzili, że hasło jednego lidera jest technologią polityczną ulicy Bankowej, czyli siedziby prezydenta Wiktora Janukowycza. Jeden lider nie doczeka wyborów prezydenckich, oni go zabiją! Nie poddawajcie się prowokacjom, chłopcy! - odpowiadali.
Ukraińcy pojawili się na Majdanie, oburzeni uchwalonymi w czwartek w parlamencie i podpisanymi w piątek przez prezydenta ustawami, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność obywateli za udział w niesankcjonowanych zgromadzeniach i ograniczyły działalność organizacji pozarządowych.
Krytykowane przez opozycję i Zachód zmiany prawne ujęto m.in. w ustawie nr 3879, przegłosowanej z naruszeniem procedur przez rządzącą Partię Regionów i komunistów. Na Ukrainie nie można teraz wychodzić na protesty w kaskach i maskach, rozpowszechniać treści ekstremistycznych oraz rozbijać podczas demonstracji namiotów.
Przewidziano m.in. kary dla kierowców, którzy poruszają się po drogach w kolumnach liczących ponad pięć pojazdów, a także zakazano demonstracji przed prywatnymi mieszkaniami i domami.
Zdaniem opozycji zmienione przepisy wymierzone są w uczestników protestów antyrządowych na Majdanie Niepodległości. Większość parlamentarna uprościła też procedury związane z uchylaniem immunitetu poselskiego, co może uderzyć w deputowanych mniejszości zaangażowanych w te protesty.
(MRod)