Pierwsza w erze Open nierozstawiona finalistka kontra pretendentka, która w finale grała rok temu, ale bez powodzenia. Marketa Vondrousova zagra z Ons Jabeur o triumf w wielkoszlemowym Wimbledonie. To starcie już dziś o 15:00. O przewidywaniach i szansach przed tym finałem z byłym tenisistą Mariuszem Fyrstenbergiem rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski RMF FM: Moim zdaniem faworytką jest Ons Jabeur. Zwłaszcza po tym, co pokazała w półfinale. Tunezyjka nie ma chyba układu nerwowego, bo po przegranym pierwszym secie odwróciła losy tego ważnego meczu z Sabalenką.
Mariusz Fyrstenberg: Brak układu nerwowego i mentalność zwycięzcy. Ons Jabeur się do takich osób zalicza i rzeczywiście na papierze jest faworytką. Osobiście też uważam, że powinna wygrać. Choć w tym finale bardzo ważne będą pierwsze gemy. Obie zawodniczki będą przejęte i zestresowane. Zobaczymy, która lepiej wejdzie w mecz i to będzie decydujące. Patrząc jednak na body language Tunezyjki; na to, jak gra właśnie w tych najważniejszych momentach; na to, co mówi na wywiadach i z jakim spokojem podchodzi do meczów, to jednak robi wrażenie bardzo pewnej siebie.
Zatem w finale ważniejsze będą umiejętności czy mental?
Umiejętności pokazują, gdzie jest szczyt możliwości danej zawodniczki, ale to jej głowa pcha właśnie w tym kierunku, by pokazać, jak daleko może wykorzystać te umiejętności. To wszystko jest komplementarne. Choć rzeczywiście czasami są momenty, kiedy stery przejmuje głowa. Innym razem potrzebne jest pokazanie umiejętności. W takich meczach jak finały Wielkiego Szlema głowa będzie bardzo ważna; przynajmniej na początku tego spotkania. Dla mnie zawsze te pierwsze gemy są najciekawsze.
Patrząc na liczbę zawodniczek z Czech w tenisowym topie oraz na to, jak wysoko awansują w poszczególnych turniejach, można powiedzieć, że czeski tenis rośnie w siłę?
Tak, to prawda, mają bardzo dobry okres w swojej historii, aczkolwiek muszę powiedzieć, że oni mają taką dobrą historię tenisową już od dekad. My też mamy najlepszy okres tenisowy w historii. Jednak te tradycje u nas są dość nowe, świeże. Był Fibak, Jadwiga Jędrzejowska, Władysław Skonecki, ale nie było takiego przejścia z pokolenia na pokolenie. Czesi natomiast mają co kilka lat nowe zawodniczki i nowych zawodników na dobrym poziomie. Mają też dzięki temu swoje autorytety, na których się wzorują. Jest takie myślenie: skoro moim kolegom się udało, to dlaczego mnie ma się nie udać? Czesi mają też infrastrukturę. Tam jest co kilka kilometrów hala tenisowa; jest gdzie trenować. Mają dwa centra tenisowe w kraju. Również dlatego jest im łatwiej. Ta fabryka czeskich tenisistek i tenisistów pracuje pełną parą.