Od kilku lat w szerokiej światowej czołówce. Ciągle blisko, ale też ciągle bez przełomu. Tak dotychczas wyglądała kariera Magdy Linette. Teraz w Melbourne zawodniczka w końcu pokazała, że stać ją naprawdę na wielkie grania i ma sukces, na który czekała całą karierę.
Już od ośmiu lat Magda Linette balansuje gdzieś w pierwszej setce rankingu tenisistek. Zadomowiła się w szeroko rozumianej czołówce. Występowała w wielkich szlemach, regularnie gromadziła punkty. W lutym 2020 roku dotarła do 33. miejsce i to było jej rekordowe osiągnięcie. Do Melbourne pojechała jako 45. rakieta świata i właściwie eksperci byli zgodni: jest w dobrej formie, ale czy zajdzie dalej niż zwykle?
Trudno powiedzieć. Bo tak właśnie wyglądała dotychczas przygoda poznanianki z wielkim szlemem. Pojawiały się oczekiwania, były niezłe mecze, ale nigdy nie było wyniku, który pozwalałby poczuć satysfakcję. Trzecia runda to moje nemezis - mówiła niedawno w rozmowie z Eurosportem.
Teraz w końcu mamy przełom i występ, na jaki Linette czekała praktycznie całą karierę. Kto by przypuszczał, że to właśnie ona będzie naszą ostatnią singlistką w Melbourne? A warto podkreślić, że w drodze do czołowej ósemki Australian Open Polka pokonywała naprawdę wymagające przeciwniczki. Egipcjanka Mayar Sherif to 54. zawodniczka rankingu. Dalej była Estonka Anett Kontaveit (16.), Jekaterina Aleksandrowa (19.) i wreszcie w nocy Caroline Garcia, czyli zawodniczka, która robiła furorę w poprzednim sezonie. Z piątej dziesiątki rankingu awansowała przecież na jedno z czołowych miejsc.
Dla Linette pokonanie zawodniczki z czwartej pozycji rankingu WTA to jedno z największych zwycięstw w sezonie. Wcześniej Polka tylko trzykrotnie pokonywała rywalki z Top 10, ale w tej statystyce widnieje też zwycięstwo nad Ashleigh Barty, która poddała mecz w drugim secie. Poza tym Linette ma po jednym zwycięstwie nad Eliną Svitoliną i Ons Jabeur. Poza tym z zawodniczkami z czołowej dziesiątki zanotowała 17 porażek. To pokazuje skalę zwycięstwa w 1/8 turnieju w Melbourne! Zresztą statystyki Polki w meczach z zawodniczkami z drugiej dziesiątki rankingu też nie wyglądają dobrze. To łącznie 5 zwycięstw (z czego 2 teraz na Australian Open) i 18 porażek
Linette trafia też do bardzo elitarnego grona, jeśli chodzi o polski tenis. W wielkoszlemowym ćwierćfinale grały bowiem dotychczas zaledwie trzy zawodniczki z naszego kraju. W latach 30. ubiegłego wieku Jadwiga Jędrzejowska i współcześnie Agnieszka Radwańska i Iga Świątek. Warto pamiętać, że gdybyśmy uzupełnili to grono także o naszych tenisistów, to nie będzie ona zbyt liczne. Do ósemki zdołali awansować Wojciech Fibak, Jerzy Janowicz i Łukasz Kubot. Warto więc sukces Magdy Linette docenić i czekać na kolejne spotkanie. Przeciwniczką Polki będzie doświadczona i utytułowana Czeszka Karolina Pliskova. Być może uda się sprawić kolejną niespodziankę.
Na pewno na konto naszej tenisistki trafią spore pieniądze, co nie jest bez znaczenia w zawodowej karierze i dużo rankingowych punktów. Już teraz jest pewne, że po turnieju w Melbourne Polka awansuje na najwyższe miejsce w karierze.