Niemiecki rząd podjął decyzję o udziale Bundeswehry w kampanii militarnej przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii - poinformował rzecznik tego rządu Steffen Seibert. Ma to być wyraz solidarności Berlina z Paryżem po niedawnych krwawych zamachach terrorystycznych we francuskiej stolicy. Za Oceanem z kolei szef Pentagonu Ash Carter poinformował, że USA wysyłają do walki z ISIS w Iraku nowe "specjalistyczne siły ekspedycyjne", a także są gotowe do zwiększenia obecności swych sił specjalnych w Syrii. Równocześnie jednak podkreślił m.in., że "świat też musi robić więcej".
Warunkiem przystąpienia Niemiec do koalicji przeciwko ISIS jest uprzednia zgoda Bundestagu. Parlament rozpocznie dyskusję nad wnioskiem rządu w tej sprawie w środę, a imienne głosowanie zaplanowano na piątek. Ze względu na ogromną przewagę koalicji rządowej CDU, CSU i SPD zgoda uważana jest jednak za przesądzoną. Mandat ma być ograniczony do jednego roku.
Niemcy wesprą operację przeciwko Państwu Islamskiemu w Syrii, wysyłając myśliwce Tornado w wersji rozpoznawczej, co najmniej jeden samolot-cysternę, a także okręt, który wejdzie w skład eskorty francuskiego lotniskowca "Charles de Gaulle". Zamierzają też wykorzystać informacje z rozpoznania satelitarnego.
Rzecznik niemieckiego rządu powiedział dziennikarzom, że celem operacji jest "powstrzymanie terrorystycznej działalności ISIS" i wsparcie Francji, Iraku i międzynarodowej koalicji w walce z dżihadystami z Państwa Islamskiego. ISIS stanowi zagrożenie dla pokoju na świecie i bezpieczeństwa międzynarodowego ze względu na swoją radykalno-salaficką ideologię, gloryfikującą przemoc i zamachy terrorystyczne - zaznaczył.
Przedstawiciel resortu obrony wyjaśnił, że mandat przyjęty przez rząd przewiduje udział w operacji maksymalnie 1200 żołnierzy. Według jego słów, w kampanii uczestniczyć będzie sześć maszyn Tornado - mają wejść do akcji od początku stycznia. Główną bazą niemieckich żołnierzy będzie Incirlik w Turcji.
Na sfinansowanie operacji przeciwko ISIS rząd zarezerwował w budżecie na przyszły rok 134 miliony euro. Łączne koszty niemieckiego zaangażowania, obejmujące także udział w działaniach w Mali, opiewają na 360 milionów euro.
Uzasadniając w ostatni czwartek decyzję o wsparciu Francji, kanclerz Angela Merkel określiła planowany udział Bundeswehry w operacji przeciwko ISIS jako "niezbędną decyzję w walce z terroryzmem". Podkreślała, że nie wolno biernie patrzeć na umacnianie się Państwa Islamskiego. Za niezbędną uznała "rozsądną równowagę" między operacją militarną i politycznym procesem mającym na celu rozwiązanie kryzysu syryjskiego.
Dla operacji wojskowej przeciwko Państwu Islamskiemu nie ma mandatu Narodów Zjednoczonych. W niemieckich kołach rządowych panuje przekonanie, że uzyskanie takiego mandatu jest nierealne z uwagi na postawę Rosji. W uzasadnieniu decyzji o włączeniu się do działań przeciwko ISIS rząd w Berlinie powołuje się na prawo do samoobrony zapisane w Karcie Narodów Zjednoczonych (art. 51) i na Traktat z Lizbony przewidujący obowiązek wsparcia militarnego.
Niemcy wykluczają udział w walkach z ISIS sił lądowych.
Klub parlamentarny Lewicy rozważa możliwość zaskarżenia decyzji rządu do Trybunału Konstytucyjnego. Szef klubu Dietmar Bartsch powiedział agencji dpa, że zdaniem ekspertów decyzja o udziale Bundeswehry nie ma prawnego uzasadnienia. Niewykluczone, że do skargi przyłączą się Zieloni.
Kontrowersje budzi ponadto sprawa ewentualnej czasowej współpracy z wojskami rządowymi prezydenta Syrii Baszara el-Asada. Minister obrony Ursula von der Leyen nie wyklucza takiej kooperacji w okresie przejściowym. Szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu Norbert Roettgen powiedział natomiast, że nie można zwalczać "terroryzmu islamskiego za pomocą terroryzmu państwowego".
Również we wtorek szef Pentagonu Ash Carter poinformował, występując przed komisją sił zbrojnych Izby Reprezentantów, że USA już wysyłają do Iraku nowe "specjalistyczne siły ekspedycyjne", by wspierać Irakijczyków i Kurdów, walczących w terenie z dżihadystami z ISIS. Te siły specjalne z czasem będą w stanie przeprowadzać więcej akcji, uwalniać zakładników, zbierać informacje wywiadowcze i łapać liderów ISIS - podkreślił. Nie podał jednak żadnych szczegółowych danych. Przypomniał jedynie, że w Iraku przebywa już w sześciu różnych miejscach 3,5 tysiąca amerykańskich żołnierzy.
Szef Pentagonu dodał ponadto, że z czasem siły specjalne USA powinny być w stanie "przeprowadzać samodzielne operacje" przeciwko ISIS także w Syrii. Zapewnił przy tym, że USA są gotowe zwiększyć obecność swych sił specjalnych także w tym kraju, o ile znajdą tam więcej zmotywowanych partnerów do walki z ISIS w terenie. Tam, gdzie pojawią się nowe okoliczności, by je (siły specjalne) wzmocnić, jesteśmy gotowi to zrobić - powiedział.
Carter wielokrotnie podkreślał jednak, że te dodatkowe wysiłki USA, zarówno w Syrii, jak i Iraku, są uzależnione od postępu w walce z Państwem Islamskim lokalnych sił, które są, jego zdaniem, "jedynymi, które mogą zapewnić trwałe zwycięstwo" nad ISIS. Będziemy próbować wszystkiego, co działa. Ale musimy znaleźć siły lokalne gotowe i zmotywowane do walki. Takie siły są trudne do znalezienia, ale istnieją - powiedział szef Pentagonu. Jeśli będą robić więcej, to i my gotowi jesteśmy zrobić więcej - dodał.
Równocześnie - zapewniając, że USA zintensyfikują swą walkę z ISIS, by "ostatecznie zniszczyć" tę dżihadystyczną organizację - Carter podkreślał, że "świat też musi robić więcej". Apelował o większe wysiłki zwłaszcza ze strony Turcji i Arabii Saudyjskiej. Zauważył, że Rijad - choć przyłączył się do międzynarodowej koalicji, która prowadzi bombardowania pozycji ISIS w Syrii i Iraku - to ostatnio bardziej koncentruje się na wojnie w Jemenie. Stwierdził również, że "nadszedł czas, by także Rosja stanęła po odpowiedniej stronie tego konfliktu".
Carter podkreślił ponadto, że celem strategii wojskowej jest "przygotowanie warunków do rozwiązania politycznego" wojny domowej w Syrii, czemu - jak zaznaczył - służą prowadzone w Wiedniu negocjacje USA z międzynarodowymi partnerami. Podkreślił, że to jedyny sposób, by zapobiec powstaniu w przyszłości organizacji podobnej do Państwa Islamskiego.
Występujący z Carterem przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA Joseph Dunford powiedział natomiast kongresmenom, że w Iraku i Syrii walczy obecnie od 20 do 30 tysięcy bojowników ISIS - zastrzegł jednak, że są to tylko szacunki.
Republikanie w Kongresie ostro krytykują strategię walki z Państwem Islamskim, przyjętą przez administrację Baracka Obamy. Niektórzy - jak senatorowie John McCain czy ubiegający się o nominację partii w wyborach prezydenckich Lindsey Graham - apelują o wysłanie do Iraku i Syrii 20 tysięcy żołnierzy sił lądowych. Opcję tę jednak jak dotąd kategorycznie wyklucza prezydent Obama.
(edbie)