Strach, zagubienie i wyczekiwanie - to uczucia, które towarzyszą dzisiaj wszystkim mieszkańcom Brukseli. Wszyscy zadają sobie pytanie "co dalej" - co się wydarzy w ciągu najbliższych dni i kiedy skończy się ten koszmar. Obraz tego, co się dzieje w stolicy UE, w reportażu naszej korespondentki, Katarzyny Szymańskiej-Borginon.
Minister spraw wewnętrznych Belgii nie robi wielkich nadziei, że koniec takiej sytuacji jest bliski. Operacja antyterrorystyczna wciąż trwa - mówi Jan Jambon - i będzie kontynuowana tak długo, jak to będzie konieczne, przez najbliższe godziny, dni.
Do widoku uzbrojonych po zęby żołnierzy i policjantów na ulicach wszyscy się już trochę przyzwyczaili. Rano największym problemem brukselczyków był dojazd do pracy, teraz z kolei już każdy się zastanawia, jak wróci do domu. Na drogach wszędzie korki, mam poczucie niepewności, nie czuję się bezpiecznie - mówi mi jeden z kierowców, który zdecydował się wsiąść do samochodu, przewidując problemy z komunikacją z powodu niedziałającego metra.
Wyczuwa się powszechne zdenerwowanie, a nawet panikę. Pod specjalny numer alarmowy dzwoni tyle osób, że centrum kryzysowe prosi, żeby dzwonić tylko wtedy, gdy rzeczywiście ktoś zauważy podejrzane zachowanie lub podejrzany pakunek.
Tak, boję się, nie jestem w ogóle przygotowana na coś takiego. Żyjemy w wolnym, otwartym społeczeństwie, a tu nagle mówi nam się, że tu nie wolno chodzić, tego nie wolno robić - zwierza mi się 50-letnia Ann, która mimo swoich lęków i obaw poszła dzisiaj do pracy. Wiele firm poinformowało jednak swoich pracowników, że nie muszą przyjeżdżać do pracy, mogą zostać w domu i ewentualnie pracować zdalnie.
Zamknięte szkoły to raczej kłopot dla rodziców, którzy musieli się tak zorganizować, żeby swoim pociechom zapewnić opiekę, gdyż w szkołach nie funkcjonują nawet świetlice. Budynki szkolne mają być po prostu puste. Jak się przekonałam, dzieci bardzo różnie reagują na tę sytuację. Bardzo się cieszę, że nie idę do szkoły, bo nie mam do końca odrobionych lekcji - cieszy się 10-letnia Maria. A mnie trochę smutno, że nie spotkam się z koleżankami - mówi Julia.
Moja 11-letnia Stasia uważa, "że dorośli kłamią", bo "po zamachach w Paryżu wszyscy mówili, że tutaj jesteśmy bezpieczni, teraz okazuje się, że tak nie jest". Dzieci boją się wyjść z domów. Tak, to jest poważny problem, gdy szkoły zostaną otwarte, będziemy musieli się zmierzyć z tą dziecięcą traumą - przyznaje młody nauczyciel Wauter Wilders. Minister edukacji zapowiada jednak, że tak długo jak alert będzie utrzymany na najwyższym poziomie, tak długo szkoły będą zamknięte. Bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze. Jakoś trzeba będzie się wtedy zorganizować - powiedział Joelle Milquet. Szkoły poza Brukselą są natomiast pod specjalnym, policyjnym nadzorem. Dyrektorzy placówek otrzymali maile z zaleceniem, by porządnie zamykać bramy i drzwi wejściowe.
(abs)