Dlaczego skoczkowie muszą czasem zjeść bułkę z bananem? Co mają pod kombinezonem? Jak się relaksują po sezonie pełnym adrenaliny i bodźców? Odpowiedzi m.in. na te pytania znajdziecie w rozmowie Magdaleny Wojtoń. Dziś bohaterem jej cyklu rozmów „Skoczkowie i ich odskocznie” jest Maciej Kot.
Rzeczywiście, na skoczni jest nam zimno - przyznaje Maciej Kot. Wyjaśnia, że zgodnie z przepisami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej pod kombinezonem skoczkowie mogą mieć krótkie spodenki i bluzkę z krótkim rękawkiem. Do tego zrobione z obcisłego materiału, który w żaden sposób nie izoluje i nie ociepla. Sam kombinezon też w żaden sposób nie jest ocieplany, więc w lecie jest w nim za gorąco, a zimie - za zimno. Skoczkowie mają jednak swoje sposoby, by nie zamarznąć.
Na kombinezony startowe zakładamy drugie, ocieplane. Siedzimy w nich najdłużej jak się da. Wiadomo, że czasami warunki panujące na skoczni mieszają nam plany. Kogoś ściągają z belki, coś się przedłuża, a my już jesteśmy bez ciepłego kombinezonu. Wtedy staramy się poruszać, żeby się ogrzać - wyjaśnia skoczek.
Maciej Kot nie musi restrykcyjnie podchodzić do diety. Przyznaje, że może pozwolić sobie na deser, zamawia pizzę. Uwielbia jeść i gotować.
Oczywiście skoczkowie mają konsultacje z dietetykiem z Polskiego Związku Narciarskiego. Wiedzą, że jeśli do jedzenia podchodzi się z głową, to czasem można pozwolić sobie na posiłek, który ma więcej kalorii.
Jest założenie, że mniej więcej 3 godziny przed startem zawodów powinniśmy zjeść posiłek. Często jesteśmy skazani na godziny obiadów, które narzuca hotel czy pensjonat, w którym śpimy. My nie mamy swojego kucharza, który gotuje to, co chcemy i o której godzinie chcemy. Czasami jemy obiad o dwunastej i potem staramy się coś przegryźć na skoczni, pójść do bufetu, złapać jakiegoś banana czy bułkę. Można się z tego śmiać, ale czasem tylko to jest w bufecie i jest bezpieczne. Na pewno taki banan zadziała energetycznie lepiej niż parówka - wyjaśnia Maciej Kot.
Mało osób wie, że moją pasją jest wędkarstwo. Wciągnąłem się w to 2-3 lata temu - przyznaje skoczek. Tłumaczy, że wędkarstwo uczy pokory, bo zdarzają mu się wypady, podczas których niczego nie złowił.
Kiedy wsiadam na łódkę i wypływam, mam wrażenie, że wszystko inne zostaje na brzegu. Często jestem sam z wyłączonym telefonem. Skupiam się na tym, co tu i teraz, próbuję coś złowić. Wędkarstwo to nie są same ryby, to nie są same wyniki, tylko też cała ta otoczka, kontakt z naturą. Jako sportowiec, siłą rzeczy, też zwracam uwagi na wyniki. Staram się podbijać rekordy, staram się rozwijać w tym co robię i stawać się coraz lepszym wędkarzem - mówi nam Maciej Kot.
Pierwszym gościem cyklu "Skoczkowie i ich odskocznie" był Dawid Kubacki.
Tydzień później opublikowaliśmy rozmowę Magdaleny Wojtoń z Aleksandrem Zniszczołem.
Bohaterem kolejnego odcinka będzie Paweł Wąsek.