Czarne skrzynki w samolocie linii Jeju Air, który rozbił się pod koniec grudnia w Korei Południowej, przestały rejestrować dane na cztery minuty przed katastrofą - podało tamtejsze ministerstwo transportu. 7 stycznia poinformowano, że w jednym z silników znaleziono ptasie pióra.

"Amerykańska Krajowa Rada Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) przeanalizowała rejestrator danych lotu (FDR) i rejestrator głosu w kokpicie (CVR) rozbitego samolotu pasażerskiego Jeju Air (...) i stwierdziła, że rejestracja danych w obu urządzeniach zatrzymała się cztery minuty przed uderzeniem samolotu w lokalizator" - przekazało ministerstwo transportu w oświadczeniu.

Do Stanów Zjednoczonych początkowo wysłano tylko rejestrator danych lotu. Dane z rejestratora głosu w kokpicie natomiast próbowano odzyskać w Korei Południowej. Okazało się jednak, że istnieją braki i pełna analiza jest niemożliwa. Ministerstwo zdecydowało więc o wysłaniu CVR również do specjalistów z USA.

Według danych agencji Yonhap, o godz. 8:57 w samolocie padło ostrzeżenie od kontrolerów lotów przed możliwym zderzeniem z ptakami. Dwie minuty później kapitan Boeinga 737-800 nadał sygnał "mayday".

Zaraz potem ani FDR ani CVR nie rejestrują już danych. Znacząco utrudnia to analizę zdarzeń między wezwaniem pomocy a momentem zderzenia samolotu z pasem startowym.

Ministerstwo zapewniło, że dołoży wszelkich starań, aby ustalić dokładną przyczynę katastrowy.

Do katastrofy doszło o godz. 9.03 czasu lokalnego 29 grudnia, kiedy samolot lądujący bez otworzonego podwozia uderzył w betonową konstrukcję na końcu pasa startowego na lotnisku, gdzie zainstalowano lokalizatory. Samolot natychmiast stanął w płomieniach. Spośród 181 osób znajdujących się na pokładzie uratowano dwie.