Wraz z nowym sezonem Pucharu Świata w skokach narciarskich światowa federacja wprowadziła limity kombinezonów. Zawodnicy i sztaby nie mogą już beztrosko wybierać strojów na konkursy. Dokładać kombinezony do puli można rzadko i tylko w wyznaczonych terminach. To może oznaczać, że walka technologiczna w skokach będzie miała teraz większe znaczenie. W teorii to krok, który ma wyrównać szanse i pomóc słabszym reprezentacjom. "Mocne ekipy, które mają pieniądze, rozbudowane sztaby na pewno będą o krok przed FIS" - mówi w rozmowie z Patrykiem Serwańskim ekspert Eurosportu Jakub Kot.

Limity kombinezonów wprowadzone przez FIS oznaczają, że w danym momencie sezonu każdy z zawodników będzie dysponował identyczną liczbą strojów startowych. Dodajmy - niewielką. To oznacza, że bardzo ważne będzie w tym sezonie testowanie kombinezonów i poszukiwanie najlepszych rozwiązań. Pytanie oczywiście kiedy te testy przeprowadzać, bo przecież czasu będzie niewiele.

Przez pięć weekendów startowych, czyli przez tak zwany pierwszy period sezonu zawodnicy mogą skorzystać tylko z czterech kombinezonów. Po zakończeniu tej części sezonu dokładamy jeden kombinezon do plombowania. Łącznie przez cały sezon uzbiera się tylko dziesięć. Mówię tylko, bo wcześniej to szło hurtowo. Każdy zawodnik miał na przykład 30 kombinezonów. Dodatkowe obostrzenia? Dwa kombinezony na weekend. Jeden kombinezon w konkursie. Zatem pomiędzy seriami nie można go będzie zmienić. Jest to kolejny etap wojenki technologicznej. Czy to idzie w dobrym kierunku? Nie sądzę - analizuje Jakub Kot.

Ekspert zwraca uwagę na jedną ważną sprawę. Testy, które skoczkowie przeprowadzą np. w dodatniej temperaturze, mogą dać zupełnie inne efekty niż w przypadku rywalizacji w mroźnych warunkach. Zatem kombinezon wybrany na dany konkurs może ostatecznie okazać się niewłaściwy. Nie będzie też szansy szybkiego zniwelowania przewagi technologicznej, jeśli ktoś wybierze np. zupełnie nowy materiał. Dotychczas było to możliwe.

To jest właśnie ten problem. Pięć pierwszych weekendów z tym samym zestawem kombinezonów. Może ktoś wyskoczy z jakąś nowinką, zupełnie innym materiałem. Drzwi dla innych pozostaną zamknięte. Możesz zacząć to testować pomiędzy konkursami, ale taki kombinezon zgłosisz przed Turniejem Czterech Skoczni. Nie można szybko doszyć kombinezonu. Trzeba czekać na odpowiedni moment sezonu. Ważna będzie taktyka, jak testować kombinezony, ile ich zgłaszać - mówi ekspert Eurosportu.

Zdaniem Jakuba Kota pomysł FIS, choć wygląda szlachetnie, to nie wpłynie na wyrównanie poziomu rywalizacji.

To wcale nie jest tak, że wyrównujemy szanse. Biedniejsze nacje na testy uszyją mniej kombinezonów, mają mniejsze możliwości testowania. Mocniejsi uszyją dużo, będą testować i wybiorą te najlepsze. Natomiast na papierze to wygląda dobrze. Każdy ma tyle samo. Teoria jest dobra, ale moim zdaniem w praktyce nie będzie tak kolorowo - przyznaje Kot.

Początek sezonu zapowiada się więc wyjątkowo ciekawie. Szczególnie dla fanów, którzy wnikliwie śledzą wszystkie informacje płynące ze świata skoków narciarskich. Ci, którym wystarczy transmisja konkursu w telewizji, nie zauważą dużych różnic.

Będzie nerwowość wśród sztabów, kto z czym wyskoczy na Lillehammer, a później na Rukę. Teraz był ten kluczowy moment testowania materiałów. Dla kibiców siedzących przed telewizorem to nie będzie duża różnica. Nie spodziewam się dużej liczby dyskwalifikacji związanych z nieprzestrzeganiem przepisów. Dla sztabów ważne jest to, czy szybko zgłosić cztery kombinezony, czy jednak wybrać mniej, zostawić sobie wolne miejsce, które może wykorzystać je w trakcie pierwszego periodu - uważa Jakub Kot.

Czy wszyscy dobrze odrobili pracę domową związaną z wyborem kombinezonów? Czy wszyscy dobrze wybiorą stroje na Lillehammer i Rukę? Wreszcie, czy wszystkie reprezentacje postanowią zgłosić dla swoich zawodników szybko cztery kombinezony, czy też zostawią sobie wolne miejsca? To, co będzie działo się w kuluarach skoków narciarskich w tym sezonie, wydaje się być szczególnie ważne dla wydarzeń na skoczni.

Opracowanie: