Andrzej Poczobut i jego żona widzieli się po raz pierwszy odkąd 6 kwietnia zatrzymano korespondenta "Gazety Wyborczej". Działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) jest w areszcie.
Aksana Poczobut mogła rozmawiać z mężem przez szybę, za pomocą specjalnych aparatów telefonicznych. Czuje się on dobrze, przynajmniej tak mówi; trochę żartuje, mówi, że śpiewa polskie piosenki - opisała jego stan. Widzenie trwało około 1,5 godziny.
W sprawie karnej o znieważenie prezydenta Alaksandra Łukaszenki, z powodu której dziennikarz "GW" jest w areszcie w Grodnie, ma teraz rozpocząć się ekspertyza. Będą sprawdzać jego komputer, który został skonfiskowany, i w przyszłym tygodniu ma być coś wiadomo w sprawie dalszego toku sprawy - wyjaśniła Aksana Poczobut.
Dodała, że przekazała mężowi wiadomości o akcjach poparcia dla niego, które prowadzą dziennikarze w Grodnie, a także, w Polce, "Gazeta Wyborcza".
Poczobut ma spędzić w areszcie w Grodnie co najmniej dwa miesiące. Prokuratura obwodu grodzieńskiego postawiła mu zarzuty o znieważenie prezydenta Białorusi, za co maksymalna kara wynosi do dwóch lat pozbawienia wolności. Działacz ZPB jest też podejrzany w sprawie o zniesławienie głowy państwa, za co najwyższa możliwa kara to cztery lata więzienia.
Sprawa o znieważenie dotyczy ośmiu artykułów Poczobuta w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na prywatnym blogu. Organizacja obrony praw człowieka Amnesty International uznała dziennikarza "GW" za więźnia sumienia.
Działacz ZPB był w minionych miesiącach trzykrotnie sądzony za udział w demonstracji opozycji 19 grudnia w Mińsku. Najpierw sąd nie wydał wyroku, potem orzekł karę grzywny, a po apelacji prokuratury - karę 15 dni aresztu. Poczobut argumentował, że na demonstracji był jako dziennikarz "GW". Po odbyciu kary wyszedł z aresztu 25 lutego.