Rodzina Olewników zarzuca śledczym podawanie nieprawdziwych informacji. Bliscy porwanego przed laty biznesmena domagają się, by prokuratura wpłaciła odszkodowanie na konto fundacji im. Krzysztofa Olewnika.
Chodzi o kwotę 600 tysięcy złotych. Poza tym Olewnikowie chcą usłyszeć od śledczych słowo "przepraszam". Rodzina zarzuca prokuraturze podanie do wiadomości publicznej szeregu fałszywych informacji i chce wystąpić z wnioskiem o ochronę dóbr osobistych. Pełnomocnikiem Olewników w tej sprawie został Janusz Kaczmarek, kilka lat temu pełniący funkcję prokuratora krajowego. To właśnie on siedem lat temu zdecydował o przeniesienia śledztwa ws. śmierci Krzysztofa Olewnika z prokuratury w Warszawie do Olsztyna. Teraz Kaczmarek jest radcą prawnym.
Dziś Janusz Kaczmarek jako pełnomocnik rodziny Olewników skierował wezwanie do prokuratury z informacją, że jeśli nie dojdzie do przeprosin i sprostowania nieprawdziwych stwierdzeń lub innej ugody, rodzina wystąpi w tej sprawie do sądu.
Według Danuty Olewnik, siostry zamordowanego Krzysztofa Olewnika, to prokuratura jest odpowiedzialna za przecieki ze śledztwa, a prokuratorzy "próbują zrobić z jej brata przestępcę albo mordercę". W ten sposób kobieta skomentowała pojawiające się w mediach doniesienia o rzekomym zabójstwie ukraińskiej prostytutki w domu jej brata.
Co więcej, według Danuty Olewnik, prokuratorzy mijają się z prawdą sugerując, że rodzina zataiła dowody w śledztwie w sprawie porwania i śmierci biznesmena. Udostępniliśmy dom Krzysztofa do pełnej dyspozycji prokuratury - do dziś nic się w nim nie zmieniło. Do dziś nie wiemy, jakie są rzekome dowody na to, by w domu Krzysztofa była zabita lub postrzelona ukraińska prostytutka, o czym mówiono w zeszłym roku. Uważamy, że to nieprawda. Podobnie jak wiadomości o rzekomej drugiej imprezie w domu Krzysztofa w dniu jego porwania w październiku 2001 roku - przekonywała Olewnik. Jak dodała, śledczy mylą fakty i nie są obiektywni. Podkreśliła też, że to rodzina Olewników jest w tej sprawie pokrzywdzona, dlatego bliscy powinni mieć dostęp do akt. A tak nie jest - stwierdziła.
Kolejny zarzut dotyczył sprawy monitoringu w domu Krzysztofa Olewnika. Zdaniem jego siostry w budynku nie było urządzeń zapisujących obraz i dźwięk, więc szukanie przez śledczych kaset z nagraniami jest szkalowaniem rodziny.
Bliscy Krzystofa Olewnika podważają też informację i opinię biegłych, że mężczyzna mógł instruować swoich porywaczy. Miało to wynikać ze zdobytych przez policję nagrań. To my znamy głos Krzysztofa i to nie jego słowa - tłumaczyła Danuta Olewnik. Tak być nie może. Prokuratura ma być organem, który ma mówić prawdę, ma mówić w obiektywny sposób, a nie naginać prawdę czy mówić w sposób subiektywny - podkreślała. Bliscy pytają również, skąd wzięły się informacje o czterech litrach krwi w domu Krzysztofa Olewnika oraz innej dacie przekazania okupu porywaczom.
Jeśli nawet wszystkie te informacje nie pochodzą z prokuratury, to śledczy, zdaniem rodziny Olewników, powinni je zdementować. Jeśli doniesień nie sprostują i nie przeproszą, Olewnikowie grożą prokuratorom procesem.