Bardzo dobre wieści z Pjongczangu: na 7. pozycji zakończyły Justyna Kowalczyk i Sylwia Jaśkowiec rywalizację w finale sprintu drużynowego techniką dowolną! Złoto wywalczyły Amerykanki Kikkan Randall i Jessica Diggins, ze srebrem wrócą do domu Szwedki Charlotte Kalla i Stina Nilsson, a (tylko) z brązem Norweżki Marit Bjoergen i Maiken Caspersen Falla.
Amerykanki Kikkan Randall i Jessica Diggins najlepsze były już w półfinałach: startowały w drugim biegu półfinałowym i uzyskały czas 16.22,56, najlepszy w stawce 21 drużyn. Kowalczyk i Jaśkowiec zajęły w tym biegu piąte miejsce: z czasem 16.35,19 straciły do reprezentantek USA ponad 12 sekund. W pierwszym półfinale najszybsze były Norweżki (16.33,28).
W pierwszym półfinale na trasę ruszyło 11 dwuosobowych reprezentacji, w drugim - dziesięć.
Każda z dwóch zawodniczek musiała trzykrotnie pokonać pętlę o długości nieco ponad kilometra, na trasę ruszały na zmianę: kiedy jedna biegła, druga w tym czasie odpoczywała.
Choć - jak przed zawodami mówiła Sylwia Jaśkowiec - "odpoczynek" nie jest w tym wypadku najtrafniejszym określeniem...
Są tylko trzy minuty na regenerację i tak naprawdę ta regeneracja jest niewystarczająca. Zakwaszenie organizmu nakłada się z biegu na bieg - wyjaśniała.
Bezpośredni awans z półfinałów uzyskały po dwa najlepsze duety, a stawkę finalistów uzupełniło sześć par z najlepszymi czasami.
Półfinał z udziałem Polek okazał się tym szybszym: do decydującego biegu awansowało z niego sześć reprezentacji, z pierwszego - tylko cztery.
W polskiej drużynie lepiej spisała się Justyna Kowalczyk, która nadrabiała nieco straty Sylwii Jaśkowiec. Najważniejsze jednak, że biało-czerwone wywalczyły miejsce w finałowej rywalizacji.
Już przed startem Justyna Kowalczyk nie miała wątpliwości: finał sprintu drużynowego oznacza ekstremalny wysiłek.
Sztafeta sprinterska to jest bardzo ciężki wysiłek - dla mnie osobiście to jest najcięższy z wysiłków startowych. Jeśli przechodzi się do finału, to biegnie się sześć razy: sześć razy na 100 procent odcinek 1500 m z niedużymi odstępami... my nazywamy to rzeźnią - mówiła nasza najlepsza biegaczka.
Celem minimum Polek w finale było zajęcie co najmniej ósmego miejsca - ostatniego gwarantującego ministerialne stypendium sportowe.
Ten plan Kowalczyk i Jaśkowiec zrealizowały z nawiązką: siódmą lokatę Jaśkowiec wywalczyła dosłownie na ostatnich... centymetrach trasy, wyprzedzając reprezentantkę Francji!
Niesamowicie wyglądała również walka o złoto, a stoczyły ją reprezentacje Norwegii, Szwecji i Stanów Zjednoczonych. Jeszcze przez chwilę po tym, jak na stadion wpadły po stromym zjeździe i z dużą prędkością zawodniczki tych trzech drużyn, na prowadzeniu widzieliśmy Marit Bjoergen. Wyprzedziła ją jednak Stina Nilsson, a z drugiej strony, aż gdzieś poza torem, przed Norweżkę wcisnęła się także rozpędzona Jessica Diggins.
I właśnie Szwedka i Amerykanka stoczyły na ostatnich metrach walkę o krążek z najcenniejszego kruszcu. Ostatecznie, po fantastycznym finiszu, po złoto sięgnęły - co jest jednak niespodzianką - reprezentantki Stanów Zjednoczonych!
Przed Justyną Kowalczyk i Sylwią Jaśkowiec uplasowały się jeszcze Nadine Faehndrich i Laurien van der Graaff ze Szwajcarii, Finki Mari Laukkanen i Krista Parmakoski oraz reprezentantki Słowenii Alenka Cebasek i Annamarija Lampic.
W rywalizacji biegaczy Dominik Bury i Maciej Staręga nie zdołali awansować do finału sprintu drużynowego techniką dowolną. W drugim półfinale zajęli siódme miejsce, a ich czas - 16.21,83 - nie wystarczył, by zakwalifikować się do walki o medale. Ostatecznie Polacy zostali sklasyfikowani na 13. pozycji.
Po złoto sięgnęli Norwegowie Martin Johnsrud Sundby i Johannes Hoesflot Klaebo. Srebro wywalczyli Olimpijczycy z Rosji Denis Spicow i Aleksandr Bołszunow, a na najniższym stopniu podium stanęli Francuzi Maurice Manificat i Richard Jouve.
(e)