Pilot rajdowy Jarosław Baran, który w ostatnich latach trzykrotnie zdobył tytuł mistrza Europy jeżdżąc z Kajetanem Kajetanowiczem z bliska obserwował wydarzenia na 46. Rajdzie Świdnickim-Krause. "Wracam tu po kilku latach nieobecności z dużymi oczekiwaniami. Jestem może nie zachwycony, ale bardzo pozytywnie zaskoczony początkiem walki w mistrzostwa Polski" - przyznał Baran w rozmowie z RMF FM.
Zdaniem Jarosława Barana 46. Rajd Świdnicki-Krause wygrał jego największy faworyt, ale warto docenić walkę o kolejne lokaty, która może zwiastować nam bardzo ciekawy sezon:
Faktycznie Grzegorz Grzyb chyba był największym faworytem tego rajdu i nie zawiódł siebie ani kibiców, ale rywalizacja tuż za nim była bardzo zacięta. Było kilku szybkich, wyrównanych zawodników w samochodach R5. Mnie najbardziej cieszy postawa Miko Marczyka młodziutki - mam nadzieję, że się nie obrazi, ale młodziutki kierowca z fantastycznym wyczuciem. To było fantastyczne wskoczenie na trzecią lokatę. Wszystko to udało mu się na ostatnim odcinku. Wygrał przecież power stage. Imponujące dla mnie. Patrzę na to z bliska, znam szczegóły całego przedsięwzięcia. Duże brawa. Pamiętajmy o Filipie Nivette, który tu miał kłopoty techniczne, ale może być groźny. Jest doświadczony Zbigniew Gabryś. Są inni kierowcy w samochodach R5. Walka o tytuł może trwać do ostatniego odcinka specjalnego tego sezonu - mówił.
Organizatorom sprzyjała też pogoda. Piękny, słoneczny weekend skusił wielu kibiców by odwiedzić rajdowe trasy w okolicach Świdnicy i Walimia:
Świdnica nie zawiodła. Automobilklub Sudecki zrobił świetne zawody. Mam lekki niedosyt, bo było mnóstwo emocji, ale tylko przez jeden dzień. No ale formuła mistrzostw Polski jest w tym roku zmieniona i rajdy będą krótsze. Ten rajd był bardzo treściwy, fantastyczne z punktu kibicowania były szczególnie dwa odcinki. Ten w samej Świdnicy zapętlony dzięki czemu kierowcy przejeżdżali przed kibicami dwukrotnie. Poza tym na słynnej kostce walimskiej rajdówki można było obejrzeć aż sześć razy. Odcinek jechali był trzykrotnie a za każdym razem kierowcy jechali tam dwukrotnie. Ci, którzy tam byli mogli czuć się nasyceni - komentował Jarosław Baran.
(az)