Trudna jest sytuacja mieszkańców dolnośląskich gmin Wleń i Lwówek Śląski. Zbiornik na jeziorze Pilchowickim na rzece Bóbr jest już przepełniony i wykonywane są z niego kontrolowane zrzuty wody. Burmistrz Miasta i Gminy Wleń w nocy w poniedziałek poinformował, że woda przelała się przez wały.

Burmistrz Miasta i Gminy Wleń Artur Zych już w niedzielę zaapelował, by mieszkańcy zagrożonych miejscowości zdecydowali się ewakuację. W poniedziałek w nocy napisał na swoim koncie na Facebooku, że "przegraliśmy walkę z wielką wodą".

"Woda przelała się przez wały za Ośrodkiem Sióstr Elżbietanek. Powoli będzie zalewała miasteczko. Niestety, tutaj jej nie powstrzymamy. Dziękuję wszystkim, którzy tak dzielnie walczyli. Woda będzie jeszcze w kranach przez około 8 godzin. Niestety agregat na ujęciu wody jest zalany i nie zasili pomp. Będziemy starali się zapewnić prowiant i wodę" - poinformował przed godz. 2:00.

Michał Mruk z Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego w Lwówku Śląskim powiedział w poniedziałek PAP, że w nocy z niedzieli na poniedziałek we Wleniu woda z rzeki Bóbr przelała się przez wały i wlała się do miasta. Część miasta jest zalana. Burmistrz organizuje prace związane z uszczelnieniem wałów i wypompowywaniem wody. Ma wsparcie m.in. ze strony Wojsk Obrony Terytorialnej - powiedział przed godz. 9:00, podkreślając, że w obronę miasta przed zalaniem bardzo mocno zaangażowani są mieszkańcy Wlenia.

Michał Mruk dodał, że nadal trudna sytuacja jest na zaporze Zbiornika Pilchowice na Bobrze. Tam nastąpiło przelanie przez kaskadę boczną i ten przelew nadal jest intensywny. To powoduje podtapianie okolicznych miejscowości poniżej zapory - na przykład Nielestno, w Lwówku woda wylała się na drogę 297 - powiedział. Podtopienia są też w miejscowości Mirsk.

Z kolei burmistrz Gminy i Miasta Lwówek Śląski Dawid Kobiałka na oficjalnym koncie na Facebooku tuż po godz. 3:00 zaapelował o wsparcie: "Zaczęło się! Brakuje ludzi, worków i piasku. Jeśli możecie przyjechać pomóc fizycznie lub macie busa, worki lub piasek, to proszę, przyjedźcie na parking z tyłu urzędu gminy".

Po godz. 8:00 Dawid Kobiałka napisał, że "wygląda na to, że woda przestała się podnosić". "Sytuacja kryzysowa na ten moment została opanowana. Dziękuję wszystkim za zaangażowanie, wyrozumiałość i współpracę, to była długa noc, która dla nas jeszcze trwa. Czekamy na dalsze prognozy pogody, ale na razie są dla nas korzystne" - zaznaczył.

Nie jest znana dokłada liczba osób ewakuowanych w powiecie lwówecki. Michał Mruk poinformował, że w Lwówku Śląskim ewakuowano 15 osób, w Gryfowie 13 osób, we Wleniu dużo więcej. Wielu mieszkańców z zalewanych budynków nie opuściło ich, tylko przeniosło się na wyższe kondygnacje.

Służby niezmiennie apelują, by nie zwlekać z ewakuacją, gdy jest taka potrzeba. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa przypomina mieszkańcom Dolnego Śląska i Opolszczyzny, by na terenach zalanych pić wyłącznie wodę butelkowaną.

"Muszą sobie radzić sami"

Do sytuacji w dolnośląskim Wleniu w poniedziałek rano odniósł się w rozmowie z RMF FM Tomasz Buciak, komendant tamtejszej Ochotniczej Straży Pożarnej, a jednocześnie przewodniczący rady miasta gminy Wleń. Jak stwierdził przed godz. 8:00, strażacy próbują dotrzeć do podtopionych miejsc, ale jest to bardzo trudne.

Jeździmy po wszystkich ulicach - jest rynek zalany, 3/4 miasta jest zalane. Patrzymy, w których miejscach możemy w razie czego podjąć jakąś ewakuację ludzi. Zaczynają dzwonić (mieszkańcy), ale tak naprawdę my nie mamy w niektórych miejscach jak dojechać, bo woda jest naprawdę wysoka - na razie muszą sobie radzić sami  - powiedział Tomasz Buciak.

Tutaj ucierpiał Wleń głównie, przelało się przez wały, za duży był napływ wody. Na razie naprawdę nie możemy dotrzeć w wiele miejsc, bo za duży jest poziom wody - dodał.

"Jeszcze nie skończyliśmy pracy z wczoraj"

Trudna sytuacja jest także w Lwówku Śląskim. Chciałoby się powiedzieć, że to nowy dzień, ale dla nas jest ciągle ten sam, bo jeszcze nie skończyliśmy pracy z wczoraj - przyznał przed godz. 8:00 burmistrz Gminy i Miasta Lwówek Śląski Dawid Kobiałka, który był gościem Radia RMF24.

Generalnie dbamy o to, żeby zabezpieczyć jak najwięcej wałów. Na szczęście mieliśmy tylko jeden taki incydent związany z przerwanym wałem, który staraliśmy się uzupełnić piaskiem. Niestety, tam się akurat nie udało i straciliśmy kilka domów, które zostały zalane. Poza tym nie było takich incydentów niebezpiecznych - powiedział.

Ewakuowaliśmy część Płakowic, czyli część naszego miasta, bo też było duże zagrożenie, że woda podejdzie pod domy - dodał.

>>>NAJNOWSZE INFORMACJE DOTYCZĄCE SYTUACJI POWODZIOWEJ W POŁUDNIOWEJ POLSCE ZNAJDZIECIE W NASZEJ RELACJI TEKSTOWEJ NA ŻYWO<<<