Patriotyzm różne ma oblicza. To dbanie o lokalną społeczność, małe i wielkie działania na rzecz innych. Mieszkańcy Dolnego Śląska przekonali się o tym podczas wrześniowej powodzi.
Wrześniowa powódź była dla Polaków wielkim sprawdzianem. Mieszkańcy zdewastowanych terenów mówią, że państwo go oblało, ale ludzie zdali na szóstkę z plusem. Tysiące osób, zostawiając często własne zagrożone domy, umacniało wały, pomagało w ewakuacji, a później w sprzątaniu i odbudowie zdewastowanych terenów.
Powódź zabrała nam bardzo wiele, ale przyniosła też dużo dobrego - wspaniałych ludzi, którzy przyjeżdżali zewsząd, którzy wciąż niosą nam pomoc i pozwalają uwierzyć, że to jutro będzie jeszcze lepsze - mówiła reporterce RMF FM Martynie Czerwińskiej wzruszona mieszkanka Żelazna koło Kłodzka, jednej z najbardziej poszkodowanych wiosek w czasie wrześniowej tragedii.
Mieliśmy tu cudowną Monikę, która przyjechała z darami z Hanoweru. Jak zobaczyła skalę zniszczeń, po tygodniu postanowiła wrócić z mężem na cały tydzień. Może nas usłyszy - to nasz anioł stróż. Takich ludzi było mnóstwo. Przywozili jedzenie, rozwozili dary po całym regionie, organizowali materiały budowlane. To nam pokazało, że jesteśmy naprawdę dobrzy. My Polacy potrafimy się organizować w trudnych momentach, ta pomoc jest realna i namacalna. To można nazwać patriotyzmem - mówiła RMF FM mieszkanka Żelazna.
Ogromną wdzięczność za okazaną pomoc można już było wyczuć na wałach, kiedy mieszkańcy toczyli nierówną walkę z żywiołem. Worki z piaskiem układali wtedy nie tylko ci zagrożeni, z osiedli położonych najbliżej rzeki. Przez kilka dni, czasami przez 24 godzinę na dobę, pracowali w pocie czoła także przyjezdni, mieszkańcy okolicy, rodzina, wolontariusze z całej Polski.
Jestem tu trzeci dzień. Bolą nie plecy od tego dźwigania, nasypywania do worków piasku, wiązania, noszenia. Ale takich jak ja jest tu masa. To nasz patriotyczny obowiązek. To, co się tu dzieje, powinni pokazywać 11 listopada zamiast marszów i apeli - mówił pan Andrzej, który umacniał wały w Brzegu Dolnym.
Marcin Janiszewski, rzecznik Tarczyński Areny we Wrocławiu, gdzie zorganizowano centrum pomocy w czasie powodzi, mówi, że dwie historie utkwiły mu w pamięci.
Przez wiele godzin pracował tu nastolatek, młody chłopak, na pewno jeszcze ze szkoły podstawowej. Był sam i cały czas ładował do worków piasek. W końcu ktoś się nim zainteresował i zapytał o rodziców. A on na to, że ma już 13 lat i sam tu przyjechał, bo nie mógł bezczynnie siedzieć w domu w obliczu takiej tragedii. Byliśmy dla niego pełni podziwu. Nie robił sobie nawet przerwy. Druga historia dotyczy studenta, który kiedy dowiedział się o powodzi, wsiadł w pociąg w Szczecinie - bo tam się uczył i przyjechał na kilka dni do nas, aby dołożyć swoją cegiełkę. To niesamowite, ile młodych ludzi się zaangażowało. To odpowiedzialna, piękna, patriotyczna postawa - mówił Janiszewski RMF FM.
“Dziękujemy za pomoc w czasie powodzi" - wielki baner z takim napisem wita osoby, które wjeżdżają do Barda koło Kłodzka. Mieszkańcy podkreślają, że gdyby nie pospolite ruszenie ludzi straty byłyby jeszcze większe.
Podobne podziękowania można zobaczyć w Głuchołazach - tam po mieście kursuje samochód przyozdobiony wyrazami wdzięczności.
Stronie Śląskie chce postawić wolontariuszom pomnik. Myślimy o kamieniu, może jakiejś płycie, która byłaby hołdem dla żołnierzy i wolontariuszy, bez których po prostu byśmy sobie nie poradzili. Nie tylko w czasie powodzi, ale też teraz, kiedy trzeba odbudować i posprzątać całe miasto. Wojsko obiecało nam, że będzie tu, dopóki będzie potrzebne - mówi RMF FM burmistrz miejscowości Dariusz Chromiec.
Przewodnik Paweł Dywański dodaje: To powinien być pomnik żołnierza, ale chyba płaczącego. Jak oni tu wjechali, to mówili, że widok jest podobny do tego, który zostali w ukraińskich miastach. Brakuje tylko dziur po bombach i ciał na ulicach. Natomiast skala zniszczeń jest podobna. Pracowali tu w trudnych warunkach, z dala od swoich rodzin. Nasza wdzięczność nie zna granic.