Polscy koszykarze odnieśli drugie zwycięstwo na mistrzostwach Europy. Pokonali Izrael 85:76. Świetny mecz rozegrał w naszej drużynie A.J. Slaughter, który zdobył 24 punkty. Bardzo solidnie spisywał się także Aleksander Balcerowski. W ekipie naszych rywali zawiódł lider – Deni Avdija zdobył tylko 3 punkty, choć w poprzednich meczach Eurobasketu notował średnio po 22 punkty.
Polacy dobrze rozpoczęli mecz i w pierwszej kwarcie utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. Dwa ważne rzuty z dystansu trafił Michał Sokołowski. Aleksander Balcerowski nieźle spisywał się pod koszem rywali. Do tego doszły problemy reprezentacji Izraela ze skutecznością. Nasza drużyna pierwszą kwartę skończyła prowadzą 23:16.
Druga część spotkania początkowo nie układała się po naszej myśli. Nie potrafiliśmy zdobyć punktów, a Izrael odrabiał straty i w końcu z naszej przewagi zostały tylko dwa "oczka". Dopiero po dwóch minutach gry nasz dorobek poprawił Michał Michalak, wykorzystując dwa rzuty wolne. Polacy nie unikali błędów czy strat, ale złapali lepszy rytm i co ważne zaczęli trafiać do kosza. Ważne akcje kończył choćby A.J. Slaughter. Nasza przewaga w pewnym momencie po rzucie Aarona Cela wynosiła nawet 10 punktów. Ostatnie minuty przed przerwą to jednak kolejny słabszy moment dla naszego zespołu i znów różnica pomiędzy oboma drużynami się zmniejszyła. Polacy problemy nadrabiali jednak ofiarnością w grze defensywnej. Do szatni obie drużyny schodziły przy wyniku 39:33 dla biało-czerwonych. Co ważne, mieliśmy więcej zbiórek od naszych rywali - także ofensywnych. Mieliśmy także lepszą skuteczność rzutów z gry. Lider reprezentacji Izraela Deni Avdija - koszykarz Washington Wizards w pierwszej połowie nie rzucił nam ani jednego punktu!
Nie było wątpliwości, że czeka nas jeszcze sporo emocji, bo różnica pomiędzy oboma zespołami jest niewielka. Lepiej na to, co działo się w przerwie, zareagowali nasi koszykarze. Kilka dobrych akcji, przechwyt Slaughtera - to wszystko pozwoliło nam powiększyć przewagę do 11 punktów. Jednak animuszu starczyło na 2,5 minuty. U nas pojawiła się nerwowość, a rywale dwukrotnie trafili z dystansu. Na szczęście za 3 trafił Cel i cały czas rywale nie mogli złapać z nami bezpośredniego kontaktu.
Po kolejnym okresie chaotycznie gry z obu stron ponownie dystansowy rzut Cela pozwolił nam powrócić do 11-punktowej przewagi. W kolejnej akcji graliśmy niemal pełne 24 sekundy, a za 3 trafił Slaughter. Nawet jeśli Izrael zdobywał punkty to my kolejne akcje także kończyliśmy z dorobkiem. Ostatnie fragmenty trzeciej kwarty toczyły się jednak pod dyktando rywali i przewaga Polski stopniała z 14 do 9 punktów. Jednak w ostatniej akcji po podaniu Slaghtera z dystansu trafił Michalak. Izraelczycy nie zdążyli oddać rzutu przed syreną i ostatnią część spotkania otworzyliśmy wynikiem 68:56.
Dopiero w czwartej kwarcie pierwsze punkty zdobył dla swojej drużyny Avdija (wcześniej na Eurobaskecie notował średnio 22 punkty). Po jego rzucie z dystansu nasza przewaga stopniała do 8 punktów a trener Igor Milicić od razu poprosił o czas. Na ponad 8 minut do końca meczu ciągle byliśmy bardzo daleko od zwycięstwa. Izrael poprawił grę defensywną. Mieliśmy kłopoty, by przedrzeć się pod kosz. Gdy w kolejnej akcji za trzy trafił Nimrod Levi zaczęło robić się groźnie. W kolejnej akcji źle rozgrywaliśmy piłkę i na rzut rozpaczy z 9 metrów musiał decydować się Balcerowski - i co ważne, trafił. To dało nam trochę oddechu, ale tylko na chwilę, bo w Izraelu za trzy trafił Yam Madar.
Dobry okres w grze rywali nie zdeprymował naszych koszykarzy. Po akcjach Slaughtera i Balcerowskiego odzyskaliśmy 10-punktową przewagę na 5 minut przed końcem meczu. W ekipie rywali zrobiło się nerwowo. Pojawiły się błędy, zniechęcenie i niecelne rzuty. U nas także brakowało spokoju i opanowania. W efekcie w ostatnich akcjach spotkania na boisku zapanował chaos. Zwycięstwo Polaków nie było jednak zagrożone. Zachowaliśmy bezpieczną 9-punktową przewagę.
Najskuteczniejszym graczem w naszej drużynie był Slaughter. Zdobył 24 punkty, a do tego dołożył 5 asyst. Balcerowski dołożył do naszego dorobku 17 punktów. Dobrze zagrał także Aaron Cel, który pojawił się w wyjściowej piątce drużyny. 13 punktów, 4 asysty oraz 3 przechwyty. Mateusz Ponitka miał dziś problemy z rzutami z dystansu (1/5), ale uzbierał 11 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst.
W ekipie rywali wyróżnili się Yovel Zoosman, który rzucił 18 punktów. Jeden mniej na koncie Madara. Całkowicie zawiódł Avdija, który na boisku spędził ponad 27 minut. Zaliczył co prawda 8 zbiórek, ale zdobył tylko 3 punkty, choć w poprzednich meczach turnieju notował średnio po 22 punkty.
Zmieniliśmy energię z poprzedniego meczu. Wracaliśmy do obrony, ograniczyliśmy szybkie tempo gry Izraela. Oni trafiali trudne rzuty, ale my również. Chciałbym pogratulować moim zawodnikom, którzy walczyli o każdą piłkę. To serce i obraz naszej drużyny. Walczymy z dużą energią. Jesteśmy z tego bardzo szczęśliwi (...) Wszystko zadziałało. Każdy zawodnik dał coś ekstra, dodatkową energię. Tego potrzebujemy. Udowodniliśmy, że mamy pomysł. Czapki z głów dla zawodników za egzekucję i serce, które zostawili na boisku - powiedział po meczu Igor Milicić, trener reprezentacji Polski.
Dla nas to był ważny mecz. Jesteśmy szczęśliwi, że wygraliśmy z dobrym zespołem Izraela. Trzymaliśmy się planu przez cały mecz. W pewnym momencie rywale trafili kilka ważnych rzutów, ale nie pozwoliliśmy im na powrót. Jestem dumny z mojego zespołu -mówił z kolei Aaron Cel, zawodnik reprezentacji Polski.
Nie zaczęliśmy dobrze, od początku goniliśmy Polaków. Nie wykonaliśmy dobrej pracy w obronie przeciwko A.J. Slaughterowi, który rzucił 24 punkty, a także przeciwko Mateuszowi Ponitce. To był nasz cel, a to zrobiło różnicę. Obie drużyny trafiały dobrze z dystansu, ale to my słabo broniliśmy. Musimy się w tym aspekcie poprawić - komentował Guy Goodes, trener reprezentacji Izraela:
We wtorek Polacy zagrają z Holandią. W czwartek na zakończenie fazy grupowej zmierzymy się jeszcze z Serbami.