Kolejna osoba związana z aferą podsłuchową w rękach ABW. Jak dowiedzieli się dziennikarze śledczy RMF FM, to przedsiębiorca Marek Falenta. Mężczyzna został zatrzymany na ulicy, był kompletnie zaskoczony. Prokuratura niebawem postawi mu zarzuty.
Falenta jest przesłuchiwany w prokuraturze. Obecnie trwa przeszukanie w jego domu w Konstancinie. Prokuratura na razie nie chce ujawniać żadnych szczegółów w sprawie.
Zatrzymany to właściciel 40 proc. udziałów w firmie Składy Węgla. Zapłacił za nie ponad 100 mln złotych. W ubiegłym roku przedsiębiorca znalazł się na 67. miejscu w "Setce najbogatszych Polaków" według tygodnika "Wprost". Jego majątek jest wyceniany na 440 mln złotych.
Zatrzymanie przedsiębiorcy to efekt wspólnej akcji ABW i CBŚ. Poza informacjami z przesłuchań osób związanych z restauracjami, w których nagrywano polityków i biznesmenów, śledczy analizowali m.in. bilingi rozmów telefonicznych, logowanie się telefonów do stacji przekaźnikowych, wykorzystywali też bazy danych, które są w dyspozycji ABW oraz CBŚ.
Według dziennikarza "Gazety Wyborczej" Wojciecha Czuchnowskiego, zatrzymany dziś mężczyzna mógł czuć się pokrzywdzony przez rząd, bo niedawno działania prokuratury doprowadziły do zatrzymań 11 osób zajmujących kierownicze stanowiska w firmie Składy Węgla i całkowicie sparaliżowały jej działalność.
Pięć osób z kierownictwa jednej z największych spółek węglowych zostało tymczasowo aresztowanych. Sąd będzie teraz rozpatrywał złożone przez nich zażalenia. Pozostała szóstka jest na wolności, ale musi być do dyspozycji śledczych. Postawione im zarzuty są poważne. Wszyscy mieli brać udział w sprzedaży węgla z Rosji i Kazachstanu jako polskiego, naciąganie klientów przez manipulacje ilością i jakością towaru, czy rejestrowaniu fikcyjnych transakcji. Prokuratura sprawdza obecnie złożone przez nich wyjaśnienia oraz analizuje dowody pozyskane w czasie przeszukań.
To już drugie zatrzymanie w sprawie afery podsłuchowej. Do pierwszego doszło w ubiegłą środę. Zatrzymano wówczas menedżera restauracji Sowa & Przyjaciele, gdzie spotykali się politycy nagrani dzięki nielegalnym podsłuchom, ujawnionym przez "Wprost".
Łukasz N. usłyszał dwa zarzuty: nielegalnego nagrywania i udostępniania tych nielegalnych nagrań. Obecnie mężczyzna jest na wolności, bo wpłacił 40 tysięcy złotych poręczenia majątkowego. Dwa razy w tygodniu musi zgłaszać się na policję, ma też zakaz opuszczania kraju. Grozi mu do dwóch lat więzienia.
Minister sprawiedliwości Marek Biernacki oświadczył, że nie wyobraża sobie, by śledztwo ws. podsłuchów nie zostało zakończone w czasie wakacji. Przekroczenie tego terminu byłoby złe dla państwa i dla służb - ocenił. Zaznaczył, że śledztwo musi być transparentne: Każdy element będziemy przedstawiali transparentnie.
Śledztwo ws. możliwości popełnienia przestępstwa w związku z podsłuchiwaniem polityków i prezesa NBP Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi od 17 czerwca. Zawiadomienia w tej sprawie złożyli jeszcze w zeszłym tygodniu minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz i Dariusz Zawadka, członek zarządu spółki PERN i były dowódca jednostki GROM. Kolejne zawiadomienia złożyli: szef MSZ Radosław Sikorski, były minister finansów Jacek Rostowski i prezes NBP Marek Belka. Śledztwo prowadzi prokurator Anna Hopfer.
16 czerwca praska prokuratura, na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, wszczęła natomiast śledztwo w sprawie treści nielegalnie nagranej rozmowy byłego wiceministra finansów Andrzeja Parafianowicza i byłego ministra transportu Sławomira Nowaka. Rozmowa dotyczyła kontroli skarbowej rozpoczętej w gabinecie dentystycznym żony Nowaka. Śledztwo wszczęto w sprawie przekroczenia uprawnień przez byłego wiceministra finansów poprzez podjęcie niezgodnych z prawem działań w celu udaremnienia kontroli skarbowej. Postępowanie prowadzi prokurator Zbigniew Smoliński.
Na upublicznionym przez "Wprost" 14 czerwca nagraniu słychać, jak Sienkiewicz rozmawia z Belką i szefem Gabinetu Prezesa NBP Sławomirem Cytryckim o hipotetycznym wsparciu przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami, które może wygrać PiS. Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz nowelizacji ustawy o banku centralnym. Tygodnik twierdzi, że do rozmowy doszło w lipcu 2013 roku. W listopadzie Rostowski został zdymisjonowany, a pod koniec maja 2014 roku do Rady Ministrów wpłynął projekt założeń nowelizacji ustawy o NBP. Według strony rządowej, wydarzenia te nie miały żadnego związku z podsłuchaną rozmową.
Wczoraj tygodnik "Wprost" opublikował kolejne stenogramy z rozmów polityków i biznesmenów, m.in. szefa MSZ-etu Radosława Sikorskiego i Rostowskiego oraz prezesa Orlenu Jacka Krawca z rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem.
W minioną środę ABW zażądała od redakcji "Wprost" dobrowolnego wydania nośników danych z nagraniami. Ta jednak odmówiła. Potem prokuratura zarządziła przeszukanie siedziby tygodnika i chciała fizycznie odebrać naczelnemu laptopa z nagraniami. Po szamotaninie w redakcji odstąpiono od tej czynności. W sobotę "Wprost" przekazał nagrania prokuraturze, która uznała je za dowody w śledztwie.
Postępowanie wyjaśniające w sprawie akcji ABW w redakcji "Wprost" prowadzi szef Agencji Dariusz Łuczak. Wcześniej akcję prokuratury i ABW oceniał minister sprawiedliwości, a działania prokuratorów - prokurator generalny Andrzej Seremet.
Z polecenia szefa ABW i w uzgodnieniu z komendantem głównym policji została powołana specjalna grupa, która od kilku dni intensywnie pracuje nad sprawą podsłuchów. W skład grupy wchodzą funkcjonariusze ABW i CBŚ, którzy pracują nad różnymi wątkami i zbierają wszelkie informacje.