W sieci jest już całość nagrania podsłuchanej rozmowy ówczesnej wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej i szefa CBA Pawła Wojtunika. Nagranie trwa ponad dwie godziny. To na nim pada stwierdzenie, że w 2013 roku minister Bartłomiej Sienkiewicz kazał spalić budkę przed rosyjską ambasadą, bo miał "taką koncepcję".
Z całości nagrania wynika, że były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski domagał się od szefa CBA Pawła Wojtunika, by wystawił mu akceptację kupna z wolnej ręki sprzętu do bezpiecznej łączności obsługującej polską prezydencję w Unii. Nie jestem prezesem Urzędem Zamówień Publicznych, ja panu tego nie wystawię - miał odpowiedzieć Sikorskiemu Wojtunik. Dodał, że ma wątpliwości, czy to jest legalne.
Podczas rozmowy w restauracji duży fragment dotyczy afery korupcyjnej w MSZ. Jak mówi Bieńkowska, z jej informacji wynika, że tam mają bardzo duży chaos w zamówieniach. Tam jest po prostu burdel - stwierdza Bieńkowska. Dodaje, że oni, czyli MSZ jest przyzwyczajony do zamówień z wolnej ręki.
Z kolei Wojtunik mówi, że Sikorski miał do niego żal, że szef CBA nie ostrzegł go o niejasnych działaniach urzędniczki, która usłyszała zarzuty, a w MSZ awansowała. Szef CBA tłumaczyć miał potem, że nie mógł ujawniać takich informacji podczas śledztwa. Podał też Bieńkowskiej przykłady nieprawidłowości po kontroli w MSZ - nieuzasadniony tryb preferencyjnych zamówień, wolna ręka. Cateringi, wszystko. Tam chyba tylko krawaty sami kupowali - wyliczał Wojtunik. Szef CBA mówi nawet o fałszerstwach w komisji przetargowej. Tam dopisywali zera - mówił Wojtunik. Firma podawała wartość kontraktu 90 tysięcy złotych, a oni pisali 900. Jaja po prostu - kwituje szef CBA.
Wczoraj w sieci pojawił się pierwszy fragment rozmowy. Trwał zaledwie minutę. Zawiera te fragmenty rozmowy, które wcześniej można było przeczytać w tygodniku "Do Rzeczy". Paweł Wojtunik opowiada wicepremier Elżbiecie Bieńkowskiej o swoich relacjach z ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych Bartłomiejem Sienkiewiczem. To jego głos głównie słychać - Bieńkowska albo milczy, albo śmieje się i rzuca dopowiedzenia w rodzaju "Ale jaja, ale jaja".
Bartek się nauczył zarządzać wszystkim przez telefon - mówi szef CBA Paweł Wojtunik. On dzwoni i on im rozkazuje. i tak samo poszli, spalili budkę pod ambasadą, bo minister osobiście wymyślił taką... wiesz z takiego... - dodaje. Taką koncepcję, tak, tak - dopowiada Bieńkowska. Później Wojtunik zauważa, że "z takiego zarządzania ręcznego są same problemy". Tym bardziej dla ministra, który nie ma takich uprawnień, on nie ma uprawnień - podkreśla.
O tym, że w jednej ze stołecznych restauracji podsłuchano rozmowę Bieńkowskiej i Wojtunika wiadomo było już od prawie roku - od opublikowania tzw. taśm "Wprost". Dziennikarze twierdzili wtedy, że mieli dostęp do tego nagrania albo relacji o jego zawartości, ale sam plik się nie zachował. Nazwisko Bartłomieja Sienkiewicza pojawiło się też w innym wątku afery taśmowej. "Wprost" opublikował stenogramy i nagrania jego rozmowy z szefem NBP Markiem Belką. Właśnie w jej trakcie padły słynne słowa, że polskie państwo istnieje tylko teoretycznie.
Prokuratorzy otrzymali w poniedziałek nagranie z podsłuchu - teraz muszą je przeanalizować, sprawdzić, czy jest autentyczne, a także - między innymi - sporządzić stenogramy. Kolejnym krokiem będzie przesłuchanie osób zarejestrowanych przez mikrofon ukryty w stołecznej restauracji "Sowa i Przyjaciele". Cezary Gmyz - dziennikarz, który przyniósł nośnik, został przesłuchany, ale odmówił składania zeznań zasłaniając się tajemnicą.
Na razie nie będzie wznowienia śledztwa ws. podpalenia budki, które kilka miesięcy temu zostało umorzone. Jak tłumaczą prokuratorzy, w poniedziałek wpłynął do nich wniosek o ściganie Sienkiewicza, autorstwa organizatorów Marszu Niepodległości. Podjęto postępowanie - na razie to sprawdzanie doniesienia. Śledczy chcą także zapoznać się z nagraniem rozmowy, a od jej treści zależy, czy postępowanie zostanie wszczęte.
Rzecznik CBA Jacek Dobrzyński oświadczył, że sugestia, jakoby szef CBA powiedział, iż policja na zlecenie Bartłomieja Sienkiewicza miała podpalić budkę przy rosyjskiej ambasadzie, jest "niedorzecznością i sprawia wrażenie celowej manipulacji". "Bzdurą i absurdem" informację tę nazwał sam Sienkiewicz.
(mpw)