„Oczywiście mam świadomość, że takiego tempa jakiego trzeba by zwyciężyć nie będę miał i trzeba na to patrzeć racjonalnie. Ale będę "cisnąć" ile potrafię” – deklaruje w RMF FM Krzysztof Hołowczyc. Byłego mistrza Europy zobaczymy na rozpoczynającym się w czwartek Rajdzie Polski.
Maciej Jermakow: W tym roku w Rajdzie Polski startuje pan autem zaliczanym do WRC 2 - innym niż te, którymi jadą Kubica czy czołówka WRC, ale to nie oznacza, że jest to samochód mniej efektowny...
Krzysztof Hołowczyc: Tak, no i przede wszystkim współpracuję ze świetnym polskim zespołem C-rally, który może dać mi dużą szansę na udaną rywalizację. Myślałem sobie, że w WRC 2 będzie trochę lżej, mniejsza konkurencja...a tu nagle patrzę na listę zgłoszeń...30 załóg! Koniec świata. Z czego 10 kierowców to naprawdę wielkie nazwiska. Ciekawe, że zespoły fabryczne tak wyśrubowały poziom w WRC i dopiero WRC 2 daje szansę na taką rywalizację. Podczas testów będziemy chcieli jak najbardziej zgrać się z tym samochodem. No, a na rajdzie spróbujemy go wykorzystać, trzeba mieć jednak świadomość, że ja startuję raz do roku w tym ukochanym rajdzie. Cieszę się bardzo, że chociaż raz do roku w rajdach WRC i rajdach terenowych mogę pojechać przed polskimi kibicami. Te momenty są dla mnie wielkim świętem.
Ma pan jakiś konkretny cel na ten rajd? Bo w WRC-2 jest mnóstwo młodych, szybkich zawodników, którzy naprawdę mocno "cisną"...
Będą "cisnąć", ale też nie wszyscy będą na mecie, a to taki sport w którym trzeba być na mecie by zwyciężyć. Oczywiście mam świadomość, że takiego tempa jakiego trzeba by zwyciężyć nie będę miał i trzeba na to patrzeć racjonalnie. Ale będę "cisnąć" ile potrafię. Łukasz (Kurzeja - pilot Hołowczyca - red.) już mówił, że ma swoją strategię, będziemy zastanawiać się co zrobić z opisem, żeby był maksymalni czysty. Czekają nas duża przygoda i wyzwanie, ale dla mnie to ciągle sport. Nie jestem gościem, który chce przyjechać, przejechać się i pośmiać z kibicami. Absolutnie. Będę "cisnąć" ile potrafię, a co z tego wyjdzie to zobaczymy.
Pamiętam, że w zeszłym roku przy pana samochodzie tłum kibiców był porównywalny z tym wokół gwiazd z mistrzostw świata. Czy podczas jazdy na odcinku też czuć ten doping?
Oj, gdy widzisz biało-czerwoną flagę z napisem "Hołek" to od razu się ten pedał jeszcze bardziej wciska w podłogę, mimo, że już jest wciśnięty. Bez kibiców nie ma tego sportu, w ogóle nie ma sportu bez kibiców i wszyscy zawodnicy powinni sobie z tego zdać sprawę. Ja nie ukrywam, że jadę dla kibiców, cieszę się, że są. Oni powodują, że jesteśmy lepsi, szybsi, że mamy większe emocje. Dzięki wam kibice, że jesteście!
Co koledzy z rajdowych tras mówią o Rajdzie Polski?
Wszyscy podkreślają, że to niewiarygodnie szybki rajd. Ruszasz, dochodzisz do 5-tego, 6-tego biegu i już tak cały czas do końca. Krótkie chwile tylko gdzie możesz odetchnąć, bo jest nawrót i skręt a później znowu napędzasz auto do pełnej prędkości. Wyjątkowo szybki rajd, niektórzy porównują go do imprezy w Finlandii. Trudny rajd, będzie się wiele działo.
Pod względem radości z jazdy da się porównać rajdy drogowe, rajdy terenowe i rallycross w którym od niedawna pan startuje?
Dla mnie zawsze powrót do rajdu WRC to jest sprint. Każdy ułamek sekundy gra rolę. I teraz proszę sobie teraz wyobrazić, że rallycross to jest jak wybuch granatu, każdy ucieka w swoją stronę. Najlepsze zobrazowanie tego to jest zakręt w który wchodzimy w sześciu, a miejsca jest na dwa samochody. Ktoś musi odpaść...
Czuje pan, że to będzie taka kolejna sportowa miłość, na długie lata?
Rozkręca się to we mnie. Teraz jeżdżę w RX-Lite'ach (niższa kategoria rallycrossu - red.), ale już sobie oglądam SuperCarsy, te najmocniejsze, ponad 600-konne pojazdy. Czas się tam zameldować, pewnie jeszcze spędzić rok na tym żeby złapać rytm no i później walczyć o wszystko. Taki jest plan.