Maturzystka z Boguchwały, która wniosła na salę telefon komórkowy, egzamin z języka polskiego napisze za rok. Jej praca została unieważniona, bo podczas pisania testu uczennica otrzymała SMS.
Niestety, musiałem unieważnić pracę maturalną z języka polskiego - mówi portalowi Nowiny24 Zbigniew Kalandyk, dyrektor Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Dwujęzycznymi w Boguchwale. Ze względu na to, że są sztywne, bezwzględne procedury. Przypomnijmy, na maturę nie można wnosić telefonów komórkowych.
Dyrektor szkoły, w której maturę zdawało 35 osób, dodaje, że decyzja o unieważnieniu była trudna także dla niego. Uwierzył bowiem w zapewnienia swojej uczennicy, że telefon został wniesiony na salę przez pomyłkę, a maturzystka nie miała złych intencji. Jednak, ze względu na zasady, nie mógł zignorować tej sytuacji.
Tuż przed egzaminem dyrektor jeszcze przypominał uczniom, żeby sprawdzili, czy na pewno nie mają przy sobie żadnych urządzeń.
Pechowa maturzystka zapomniała jednak, że jej telefon komórkowy został w kieszeni żakietu. Jak tłumaczyła, była przekonana, że aparat schowała do torebki wraz z rzeczami, których nie wolno wnosić na egzamin. Co więcej, komórka nie była nawet wyciszona. Dlatego też gdy tylko komisja usłyszała dźwięk przychodzącego SMS-a, maturzystka musiała przerwać pisanie egzaminu.
Pierwszy raz coś takiego zdarzyło się w mojej szkole. Bardzo żałuję tej maturzystki - mówi dyrektor. Świetna uczennica. Jedna z kilku osób, które zdają maturę na poziomie dwujęzycznym.
Unieważnienie matury z obowiązkowego języka polskiego oznacza, że chociaż maturzystka może przystąpić do innych egzaminów w tej sesji, język polski napisze dopiero za rok. Niemożliwa jest bowiem poprawka tego przedmiotu w sierpniu tego roku. Po tym, jak dyrektorzy złożą protokoły w OKE, będzie wiadomo, ilu osobom przytrafiła się podobna historia.
(ZZ)