O powołanie międzynarodowej, złożonej z niezależnych ekspertów, komisji, która zbadałaby przyczyny katastrofy smoleńskiej, zaapelowała na konferencji prasowej część rodzin ofiar. To reakcja na ujawnienie przez RMF FM nowego zapisu rozmów z kokpitu tupolewa.
W imieniu swoim oraz części rodzin wystosowujemy apel o to, aby powstała międzynarodowa komisja - mówiła na konferencji prasowej Małgorzata Wassermann, córka zmarłego w katastrofie Zbigniewa Wassermanna. Podkreśliła, że komisja powinna rozpocząć śledztwo smoleńskie na nowo - tak, by przebadano dowody, które są już w posiadaniu Polski, uzupełnione jeszcze o te, które są niezbędne. Tak, aby niezależny organ wydał rzeczywiste, prawdziwe, zgodne z przebiegiem ustalenia - zaznaczyła.
Podkreśliła, że nie może zgodzić się z treścią nowej, ujawnionej przez RMF FM, opinii biegłych dot. odczytu rozmów z kokpitu Tu-154M. Nie wiem, ile odczytów z czarnej skrzynki strona polska już pozyskała - każdy ten odczyt różni się od poprzedniego i długością, i zawartością - stwierdziła Wassermann. Jak zauważyła, nagrania z rejestratora tupolewa badał już m.in. Instytut Ekspertyz Sądowych im. Jana Sehna i doszedł do innych wniosków. Teraz wiemy, że są pozostałe opinie, jeszcze nie mamy pełnej wiedzy, kto te badania wykonywał, natomiast jest to sytuacja niedopuszczalna, w której de facto ani my jako poszkodowani, ani państwo jako dziennikarze, ani opinia publiczna nie jest w stanie dzisiaj powiedzieć, której z tych opinii ma wierzyć, który z tych odczytów jest autentyczny i który z nich przekazuje to, co się działo w kokpicie - mówiła Wassermann.
W związku z tym wydaje się, że sytuacja dojrzała do tego, żeby powiedzieć: dość, stop tym działaniom. Prosimy o to, żeby jednak rząd polski rozpoczął działania na forum międzynarodowym zmierzające do zebrania komisji, która będzie składała się z niezależnych ekspertów - zaznaczyła. Według niej, eksperci z zakresu badania wypadków lotniczych powinni pochodzić z różnych państw, także z Polski.
Wassermann dodała, że powołanie komisji da pewność, że badania będą przeprowadzone w sposób obiektywny, "bez wpływów politycznych".
Skrytykowała ponadto politykę informacyjną prokuratury. Oceniła, że jest ona "zupełnie niezrozumiała". Nie jesteśmy w stanie znieść tego, co dzieje się wokół śledztwa (...) Opinii publicznej przekazywana jest wiedza fragmentaryczna, nie bardzo wiem, czemu mają służyć konferencje - powiedziała.
Podkreśliła, że w 2011 roku Prokurator Generalny ogłosił, iż prokuratura wykluczyła wybuch jako przyczynę katastrofy, mimo że prokuratura nie przeprowadziła wówczas żadnego badania na wykluczenie obecności materiałów wybuchowych.
Kolejna konferencja to jest konferencja, na której wykluczono obecność trotylu. Po pięciu tygodniach szef prokuratury powiedział, że stwierdzono obecność. Kolejna konferencja to jest kompilacja nagrań bez wyjaśnienia, że nie jest to jedno spójne nagranie. Kolejna konferencja sprzed prawie dwóch tygodni, na której podano informację, że jest opinia - tylko nie wiem po co, skoro było wiadomo, że jest to opinia do uzupełnienia - wyliczała Wassermann.
Na konferencji prasowej wypowiedziała się również Ewa Błasik - wdowa po Dowódcy Sił Powietrznych, gen. Andrzeju Błasiku. Mówiła o "totalnej kompromitacji państwa" i "kompromitacji prokuratury", która - jak podkreśliła - nie była w stanie zabezpieczyć wycieków dot. nowych opinii biegłych.
Nie ma takiej możliwości, aby mój mąż ingerował w pracę polskich pilotów (...) Cały czas chcą zrzucić winę na mojego męża, a jego priorytetem było bezpieczeństwo - zapewniała również.
Przypomniała, że głosu jej męża w kokpicie nie wykrył Instytut Ekspertyz Sądowych ani Laboratorium Kryminalistyczne Policji.
Nie są wiarygodni ci eksperci, którzy pracują dla prokuratury wojskowej - oceniła.
W konferencji wzięły też udział Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, i Ewa Kochanowska, wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich Januszu Kochanowskim.
Na apel przedstawicielek rodzin smoleńskich o powołanie międzynarodowej komisji odpowiedziała rzeczniczka rządu Małgorzata Kidawa-Błońska. Jak stwierdziła, nie ma ku temu "żadnych podstaw prawnych ani żadnej potrzeby".
Komisja Millera, prokuratura wojskowa określiły, co było przyczyną katastrofy. Splot wielu okoliczności, m.in. to, że była bardzo zła pogoda, że w samolocie nie przestrzegano procedur. Złożyło się na to wiele rzeczy. To jest przykre i bolesne, ale niczego więcej nie da się tutaj udowodnić - oświadczyła Kidawa-Błońska.
We wtorek ujawniliśmy nowy zapis rozmów z kokpitu Tu-154M, który rozbił się 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem. Ze stenogramu wynika m.in., że Dowódca Sił Powietrznych do końca przebywał w kokpicie lądującego tupolewa, a załodze nieustannie przeszkadzały osoby trzecie.
Naczelna Prokuratura Wojskowa potwierdziła na konferencji prasowej nasze informacje o tym, że udało się odczytać o 30 procent więcej słów z rejestratora rozmów w kabinie.
Równocześnie śledczy zarzucili RMF FM, że opublikowany przez nas materiał "obarczony jest również szeregiem nieścisłości". Te "nieścisłości" to jednak w istocie świadome i zapowiedziane przed wybranymi fragmentami rozmów w kokpicie skróty, które pozwalały naszym zdaniem rozdzielić zapis poszczególnych rozmów.
Mimo to, w odpowiedzi na zarzuty ze strony wojskowych śledczych, zdecydowaliśmy się opublikować pełny stenogram rozmów w kokpicie tupolewa.
(edbie)