„Rozpoznałem żonę w Moskwie, natomiast w kraju nie otwieraliśmy trumny” - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim Jerzy Nowacki, mąż zmarłej w katastrofie smoleńskiej Izabeli Jarugi-Nowackiej. „Spotkałem się ze stwierdzeniem ze strony urzędnika ambasady, że nie ma na to zgody” – ujawnia.
Mariusz Piekarski: Pan jest jedną z nielicznych osób, które po identyfikacji ciała w Moskwie mogły otworzyć trumnę w Polsce. To było konieczne do kremacji ciała. Czy były z tym problemy?
Jerzy Nowacki: Ja rozpoznałem żonę w Moskwie, natomiast w kraju nie otwieraliśmy trumny. Była informacja, że to ma być bez otwierania. Trumna pojechała od razu do krematorium.
Ale przecież trumny były stalowe?
Tak, ale rozumiem, że trumna została otwarta w krematorium i ciało zostało spopielone. Nikogo z rodziny już nie było przy otwarciu tej metalowej trumny.
Czy kremacja wymagała uzyskania specjalnej zgody?
Zwróciłem się w tej sprawie do posła Ryszarda Kalisza, żeby mi pomógł. On wystąpił o zgodę i dostał ją. Nie ja osobiście to załatwiałem. Wiem, że było potrzebne specjalne zezwolenie, które załatwił Kalisz.
Spotkał się pan ze stwierdzeniem, że nie wolno otwierać trumny?
Wiedziałem, że na kremację trzeba uzyskać specjalną zgodę, ale to załatwił poseł Kalisz.
A będąc w Moskwie słyszał pan, jak minister Kopacz albo minister Arabski mówili: "Nie ma zgody na otwieranie trumien w Polsce, jak zostaną zamknięte w Moskwie, to w Polsce nie zostaną otwarte"?
Spotkałem się z takim stwierdzeniem ze strony niższego urzędnika ambasady. Nie pamiętam jego nazwiska. Jak ja byłem w Moskwie, to na pewno nie było już tam minister Kopacz.
A czy dziś po tych ekshumacjach i informacji, że doszło do zamiany ciał, pan inaczej patrzy na tamte wydarzenia?
Nie chciałbym tego komentować. Nadal chcę mieć przeświadczenie, że w przypadku mojej żony nie popełniono potem żadnego błędu.