Na nagraniu nie rozpoznałam głosu męża, na sto procent w kokpicie nie było żadnego generała - powiedziała w rozmowie z portalem naszdziennik.pl Ewa Błasik, wdowa po generale Andrzeju Błasiku.
W prokuraturze wojskowej na wniosek rosyjskich śledczych ruszyły przesłuchania z odsłuchem nagrań z kokpitu Tu-154M. Głosów ze ścieżek CVR (Cockpit voice recorder) wysłuchała w obecności prokuratora Jarosława Seja Ewa Błasik.
Prokuraturę rosyjską interesowało tylko jedno: Czy rozpoznaję głos swojego męża. O nic więcej nie pytała - mówi wdowa po dowódcy Sił Powietrznych generale Andrzeju Błasiku. Dodaje, że nie rozpoznała jego głosu, a z nagrania wynika, że praktycznie do ostatnich chwil w kokpicie panował dobry nastrój, spokój i opanowanie.
Ewa Błasik zauważa, że słychać, iż równolegle niezależnie od tego co dzieje się w kokpicie, toczone są rozmowy poza nim. Cały czas funkcjonują w tle wypowiedzi z zewnątrz.
Mikrofony zbierały głosy z różnych stron. Jak więc można twierdzić, że ktoś wchodził do kokpitu, skoro nie wiemy, co poszczególne osoby w danej chwili robiły, gdzie się znajdowały - zastanawia się wdowa po generale Błasiku.