Ustawa o reformie urzędów pracy wędruje na biurko prezydenta. Zdaniem ekspertów może przynieść od 100 do nawet 150 tysięcy miejsc pracy. Wiceminister pracy i polityki społecznej Jacek Męcina mówi, że to może być nawet 250 tysięcy miejsc pracy.
Na tej reformie skorzystają przede wszystkim osoby przed 30. rokiem życia i po 50. Założenie jest takie, że jeżeli ktoś zatrudni takie osoby, to będzie mógł liczyć na dofinansowanie z urzędu pracy. I to dobrze, bo to właśnie te dwie grupy mają teraz największe problemy na rynku.
Z drugiej strony to niestety sprawi, że jeżeli przedsiębiorca będzie miał do wyboru: czy zatrudnić 28-latka z państwowym dofinansowaniem, czy 31-latka bez dofinansowania, to zapewne wybierze tego pierwszego. Tak ostrzega między innymi Jeremi Mordasewicz z organizacji pracodawców Lewiatan.
Osoby między 30. a 50. rokiem życia będą więc musiały starać się bardziej.
Inne zdanie na ten temat ma Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Przekonuje, że reforma urzędów pracy nie będzie stanowiła żadnego zagrożenia dla osób między 30. a 50. rokiem życia. Ministerstwo zapewnia, że te dopłaty do zatrudniania bezrobotnych poniżej 30. i powyżej 50. roku życia będą ostatecznością.
Dopiero jak takiej osoby nie da się skutecznie wyszkolić i przygotować do powrotu na rynek, uruchamiane będą dotacje. Co ważne, pracownikom urzędów pracy będzie się opłacało skuteczne szkolenie bezrobotnych, bo od tego będzie zależała ich pensja.
Jeszcze w tym roku prywatne firmy będą pomagały bezrobotnym wrócić na rynek pracy. To kolejny element reformy urzędów pracy. Polega na tym, że prywatne firmy będą rywalizowały z urzędami pracy na to, kto szybciej zaktywizuje bezrobotnych.
Po pierwsze chodzi o zwiększenie szans bezrobotnych. Po drugie o to, że prywatne firmy lepiej znają potrzeby biznesu, czy potrzeby przedsiębiorców, a więc pracodawców. Założenie jest takie, że kto pierwszy na stałe znajdzie bezrobotnemu pracę, ten dostanie pieniądze.
Będziemy płacić tylko za efekty - zapewnia autor reformy, wiceminister pracy Jacek Męcina.
Te agencje zatrudnienia będą wybierane przez marszałków województw w drodze przetargu. Na razie takie firmy działają w 4 regionach, w tym roku ma to być kolejnych osiem województw, a w całym kraju system ma działać już w przyszłym roku.
(j.)