Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo oświadczył, że Stany Zjednoczone są przygotowane do akcji zbrojnej w Wenezueli, jeśli będzie to konieczne do zatrzymania trwającego kryzysu politycznego w tym kraju.
Prezydent (Donald Trump) wypowiada się jasno i konsekwentnie - akcja zbrojna jest możliwa. Jeśli będzie ona tym, co jest konieczne, będzie ona tym, co Stany Zjednoczone zrobią - powiedział Pompeo w rozmowie ze stacją Fox Business Network.
Zastrzegł jednak, że nie jest to preferowany scenariusz. Robimy wszystko, co możliwe, by uniknąć przemocy. Wolelibyśmy pokojowe przekazanie władzy - z odejściem Maduro i przeprowadzeniem nowych wyborów - dodał szef amerykańskiej dyplomacji.
Donald Trump już wcześniej, po tym gdy w styczniu zaostrzył się kryzys polityczny w Wenezueli, mówił, że wszystkie opcje odnośnie do tego kraju są możliwe.
Również dziś prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton powiedział stacjom CNN i Fox News, że Stany Zjednoczone nie życzą sobie ingerowania przez Rosję w sprawy Wenezueli. To nasza półkula. To nie miejsce, gdzie Rosjanie mogą ingerować. To błąd z ich strony, który nie będzie prowadził do poprawy relacji - mówił Bolton.
Po południu szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow przeprowadził rozmowę telefoniczną z Pompeo. Jak podało MSZ w Moskwie, Ławrow zarzucił USA "agresywne" działania w związku z sytuacją w Wenezueli.
MSZ oznajmiło w komunikacie dotyczącym rozmowy, że w Wenezueli tamtejsza opozycja "przy jawnym poparciu USA podjęła próbę przejęcia władzy". W trakcie rozmowy z Pompeo "strona rosyjska podkreśliła, że ingerencja Waszyngtonu w sprawy wewnętrzne suwerennego państwa i groźby pod adresem jego władz są poważnym naruszeniem prawa międzynarodowego" - głosi komunikat.
W Wenezueli od ponad trzech miesięcy trwa stan faktycznej dwuwładzy. Na fali masowych wystąpień przeciwko prezydentowi Nicolasowi Maduro przewodniczący kontrolowanego przez opozycję parlamentu Juan Guaido ogłosił się 23 stycznia tymczasowym prezydentem kraju i uznał prezydenturę rywala za nielegalną. Maduro w zeszłym roku wygrał wybory prezydenckie, zapewniając sobie drugą kadencję, ale ponieważ nie dopuścił do startu głównych rywali, wybory nie zostały uznane przez większość krajów zachodnich i latynoamerykańskich.
Stany Zjednoczone jako pierwsze uznały Guaido za prawowitego reprezentanta Wenezueli. Podobne stanowisko zajęło ok. 50 innych państw, w tym większość członków UE. Rosja jednak cały czas popiera Maduro, a w marcu wysłała nawet do Wenezueli grupę ok. 100 wojskowych.
Kryzys zaostrzył się jeszcze bardziej, gdy we wtorek Guaido oświadczył, że rozpoczęła się "końcowa faza" odsuwania od władzy "uzurpatora" Nicolasa Maduro i wezwał armię oraz naród wenezuelski, aby go w tym wsparły. Po tym wezwaniu doszło do starć w Caracas między zwolennikami Guaido a siłami wiernymi Maduro, w których jedna osoba zginęła, a ponad 100 zostało rannych.